Po szokującym zwycięstwie nad mistrzami świata, które rozpoczęło ich karierę w Kanadzie, drużyna Scotta Bemanda przystąpiła do meczu jako potencjalni faworyci i wydawało się, że już na wczesnym etapie będzie w stanie uzasadnić tę wygraną.
Dominacja na terytorium i posiadanie piłki przez pierwsze minuty. Jedynym źródłem frustracji Irlandii będzie to, że nie wykorzystała tej przewagi.
Jak można się było spodziewać, musieli zapłacić za swoją rozrzutność, gdy po pierwszym prawdziwym okresie presji jej drużyny, reprezentant USA Rogers zaliczył swój 50. występ w barwach próbą z bliskiej odległości.
Zawodniczka meczu Erin King odpowiadała na kwestie związane z poziomem, ale w ostatniej akcji tej połowy pamiętny dzień Rogers stał się jeszcze lepszy dzięki jej drugiemu golowi.
Jeśli Orły mogły otrzymać jedną uwagę po przerwie, gdy świętowały przerwę, było to osiem rzutów karnych straconych w pierwszych 40 minutach.
Ostatecznie to ich zła dyscyplina udowodniła ich zgubę, a Tahlia Brody, Rachel Ehrecke i Rachel Johnson zostały wysłane do kosza na grzechy w ciągu 12 minut drugiej połowy.
Brody jako pierwsza zgodziła się na jej przewinienie, łapiąc piłkę na pozycji spalonej, a także doprowadzając do rzutu karnego, który wyrównał grę tuż po upływie godziny.
Niedługo potem pojawiła się zmienna Ehrecke, a irlandzka dziwka Moloney przedarła się przez wiadukt i to właśnie przeciwko 13 zawodniczkom udało się przedrzeć przez wiadukt i zapewnić swojej drużynie prowadzenie.
W ostatnich minutach Johnson dostał żółtą kartkę za wysoki wślizg, co ponownie zmniejszyło liczbę Amerykanów do 13, a Amee-Leigh Murphy Crowe wykorzystał liczebną przewagę Irlandii, kończąc dzień trafieniem z rzutu rożnego.