Unijna ustawa o chipsach, narzędzie polityki przemysłowej nowej generacji dla Unii Europejskiej, przynosi wymierne rezultaty, ale nie takie, jakich oczekiwali jej pierwsi zwolennicy, pisze Mathieu Duchâtel.
Mathieu Duchâtel jest dyrektorem ds. studiów międzynarodowych we francuskim think tanku Instytut Montaigne’a.
Przez dwa lata panowały wątpliwości, czy TSMC, tajwański gigant półprzewodników, zamierza zbudować fabrykę w Niemczech. Przyczyną zamazania były bardzo wysokie koszty produkcji, kultury menedżerskie uważane za niezgodne, przewidywalne trudności w rekrutacji inżynierów, podobnie jak gdzie indziej w Europie czy Stanach Zjednoczonych.
Ogłoszenie we wtorek (8 sierpnia) inwestycji o wartości 10 miliardów euro w odlewnię w Dreźnie (na którą zarząd TSMC zatwierdził inwestycję o wartości 3,5 miliarda euro), która ma być dotowana w wysokości do 50% przez rząd niemiecki we wspólnym przedsięwzięciu z trzech głównych europejskich graczy w branży – Bosch, Infineon i NXP – położyło kres tym spekulacjom.
To doskonała wiadomość nie tylko dla klastra półprzewodników w Saksonii: decyzja TSMC przyniesie korzyści także europejskiemu ekosystemowi półprzewodników i stabilności europejskiego łańcucha dostaw branży motoryzacyjnej, jeśli – z dużym prawdopodobieństwem – zostanie zatwierdzona przez Komisję Europejską.
Zbyt ambitne cele
Europejska ustawa o chipach przynosi rezultaty, z tą różnicą, że różnią się one od zbyt ambitnych celów, jakie pierwotnie jej wyznaczył Thierry Breton: 20% światowego rynku półprzewodników do 2030 r. w porównaniu z mniej niż 10% obecnie; produkcję na terenie Europy chipów generacji 2 nanometrów, przy czym najbardziej zaawansowaną odlewnią w Europie do 2023 roku będzie odlewnia Intela Leixlip w Irlandii, produkująca chipy 14 nanometrów; oraz dążenie do „suwerenności technologicznej”.
Jest mało prawdopodobne, aby cel, jakim jest podwojenie udziału Europy w światowym rynku, został osiągnięty. Unijna ustawa o chipsach zezwala na wyjątki od zakazu pomocy państwa, jeśli firmy i rządy wykażą, że fantastyczny projekt jest „pierwszy w swoim rodzaju”, co jest luźną koncepcją, która znacznie złagodziła notorycznie rygorystyczne prawo konkurencji UE.
Od początku roku Komisja zatwierdziła dotację od rządu włoskiego w wysokości 292,5 mln euro na budowę zakładu produkującego substraty z węglika krzemu STMicroelectronics na Sycylii oraz pomoc państwa w wysokości 2,9 mld euro od rządu francuskiego dla STMicroelectronics i Global Foundries . Francuski plan zakłada budowę w Crolles nowego zakładu specjalizującego się w FD-SOI, technologii energoelektroniki niezbędnej do zmniejszenia zużycia energii przez układy scalone.
Według francuskiego Ministerstwa Gospodarki fabryka STMicroelectronics/Global Foundries zwiększy ogólną europejską produkcję półprzewodników o 6%.
Co dalej? W dobrym scenariuszu ustawa o chipach umożliwi trzy dodatkowe inwestycje, wszystkie w Niemczech, gdzie rząd federalny przeznaczył na przemysł półprzewodników budżet 20 miliardów euro.
Oprócz TSMC w swoich planach ekspansji na wschodzie kraju mogłyby na tym skorzystać Infineon i Intel. Budżet ten nie jest znikomy, ale dla porównania TSMC planuje zainwestować trzy razy więcej w produkcję w procesach 3- i 5-nanometrowych w samym południowym Tajwanie.
Szybka matematyka mówi bez ogródek: bez unijnej ustawy o chipach mało prawdopodobne jest, aby te inwestycje miały miejsce w Europie, ale nie wystarczą, aby zwiększyć udział Europy w rynku w stosunku do Tajwanu. Tendencje w wydatkach na sprzęt półprzewodnikowy pokazują, że postęp Tajwanu i Korei Południowej w rzeczywistości wciąż rośnie.
Ożywienie strategii przemysłowych krajów G7
Co więcej, TSMC nie rozpoczyna działalności w Europie w celu produkcji „technologii generacji 2 nanometrów”, o które nawoływał Thierry Breton, a które tajwańska firma jako jedyna na świecie produkuje obecnie.
W Dreźnie TSMC zaspokaja zapotrzebowanie sektora motoryzacyjnego na dojrzałe technologie, w oparciu o technologię procesową 28/22 nanometrów. Ogłoszenie wprowadzenia przez TSMC w Niemczech technologii procesowej Finfet 16/12 nm jest również odpowiedzią na rosnące potrzeby „szybko rozwijającego się sektora motoryzacyjnego i przemysłowego”.
Pomiędzy polityczną wizją 2 nanometrów a komercyjną rentownością takiego przedsięwzięcia, którą teoretycznie można by osiągnąć poprzez kompensacyjną, ale ryzykowną pomoc państwa, kryje się cała strategia TSMC, a w tle strategia państwa tajwańskiego.
TSMC szuka informacji na temat ożywienia polityki przemysłowej w gospodarkach G7, jednocześnie budując fabryki w USA, Niemczech i Japonii, gdzie pakiety pomocy państwa zmniejszają różnicę w kosztach produkcji w stosunku do Tajwanu.
Prawie można zapomnieć, że do 2022 r. TSMC nigdy nie wychodziło poza chińskojęzyczny świat. Jedyna fabryka poza Tajwanem znajdowała się w Nanjing w Chinach kontynentalnych.
Ta nowa strategiczna zmiana nie zmieni jednak faktu, że TSMC jest głęboko zakorzenione w unikalnym ekosystemie przemysłowym Tajwanu. Firma zamierza utrzymać większość swojej produkcji na Tajwanie.
Taki był już wybór Tajwanu na początku XXI wieku w odpowiedzi na chińskie próby wchłonięcia jego przemysłu półprzewodników. Kiedy w 2026 r. rozpocznie się produkcja 4 nanometrów w pierwszym zakładzie TSMC w USA, TSMC rozpocznie masową produkcję 2 nanometrów w Hsinchu Science Park.
Dążenie do przemysłowych „efektów klastra”
Wreszcie określenie „suwerenność technologiczna” jest mylące. „Bezpieczeństwo gospodarcze” byłoby bardziej odpowiednie do opisania skromnego ożywienia polityki przemysłowej w Europie.
Mocno dotowana inwestycja TSMC w sektorze szczególnie narażonym na ryzyko geopolityczne i klęski żywiołowe przyczyni się do bezpieczeństwa gospodarczego Europy, jeśli zostanie zatwierdzona przez Komisję Europejską.
Inaczej niż w Arizonie, TSMC nie będzie sprowadzać swojej sieci tajwańskich dostawców do Niemiec. Marża zysku dla dojrzałych węzłów, jakiej potrzebuje dziś przemysł motoryzacyjny, jest niewystarczająca, aby postrzegał on Europę jako atrakcyjną propozycję inwestycyjną. TSMC będzie musiało odbudować sieć europejskich dostawców – stąd wspólne przedsięwzięcie z kluczowymi europejskimi firmami.
W rezultacie ustawa o chipach przyczynia się, choć w niewielkim stopniu, do dynamiki europeizacji łańcuchów dostaw półprzewodników, co korzystnie wpływa na odporność Europy. Stanie się tak tym bardziej, jeśli plany Intela i Infineona powiodą się.
Jeśli tak się stanie, Niemcy będą krajem europejskim, który najbardziej skorzysta na ustawie o chipsach. W tym przypadku Komisja zatwierdzi dokładnie to, czemu europejskie prawo konkurencji chciało zapobiec, zakazując dotacji przemysłowych: koncentrację w krajach dysponujących wystarczającą swobodą budżetową w celu wspierania projektów na dużą skalę.
Jeżeli jednak celem jest ożywienie przemysłu półprzewodników w Europie, efekt klastra jest o wiele bardziej realistyczny niż rozsypanie dotacji w całej Unii Europejskiej.
Nieuniknionej koncentracji w Niemczech należy jednak zaradzić dwiema korektami. Po pierwsze, polityka publiczna musi kultywować inne europejskie skupiska wokół Eindhoven, Leuven i Grenoble. Po drugie, UE i państwa członkowskie muszą jak najszybciej zareagować na kryzys talentów, zagrożenie dla przemysłu europejskiego bardziej bezpośrednie niż jakiekolwiek inne, któremu polityka publiczna jak dotąd nie zaradziła i wobec którego zdecydowane działania mogłyby przynieść korzyści całą Europę.