Uważano, że wyzwaniem dla Manchesteru City rzuconym Premier League była chęć całkowitego zniesienia zasad dotyczących transakcji z podmiotami stowarzyszonymi.
Jednak z rozmów ze źródłami rozumiejącymi motywacje City BBC Sport dowiedziało się, że argument klubu nie był sprzeczny z tym, co uważa za proporcjonalne i uczciwe regulacje.
W tym przypadku tak naprawdę argumentowali przeciwko zmianom. Miasto argumentowało, że początkowe zasady obowiązujące do 2021 r. są w porządku. Klub nie uważał, aby kiedykolwiek istniały przesłanki wskazujące na potrzebę zmiany tych przepisów i nie przedstawiono żadnej propozycji w tej sprawie.
Warto również mieć na uwadze, że zgodnie z tymi zasadami wszystkie umowy partnerskie Miasta były poddawane corocznemu przeglądowi i żadna nie została uznana za transakcje z podmiotami powiązanymi.
Doszli więc do wniosku, że zmiany – które ich zdaniem i tak zostały wprowadzone w pośpiechu, biorąc pod uwagę złożoność argumentów – nastąpiły w wyniku polityki klubowej.
Przepisy zmieniono po głosowaniu w lutym, w którym nie było jednomyślności.
Plany blokowania umów pożyczkowych między zrzeszonymi klubami, a także szerszych transakcji komercyjnych z listopada ubiegłego roku nie osiągnęły wymaganej większości dwóch trzecich.
To potwierdziło City, że plany były błędne i doprowadziłoby do poważnych sporów i rachunków prawnych po obu stronach. Uważali, że nowe zasady będą stosowane wobec niektórych klubów.
Kwestionują także fakt, że jeśli 14 klubów – czyli w tym przypadku 12, przy dwóch wstrzymało się od głosu – może skutecznie zmienić ekonomię rywalizujących ze sobą klubów, co powstrzymałoby je przed robieniem tego w jeszcze wyraźniejszy sposób, na przykład poprzez centralizację kontraktów handlowych, jak ma to miejsce w przypadku Major League Soccer.
Ten ostatni argument wydaje się nieco naciągany, niemniej jednak takie właśnie było odczucie City i argument, który przedstawił.