Decyzja Spotify o wprowadzeniu sekcji komentarzy pod podcastami nie powinna nikogo dziwić. Od lat aplikacje podkradają sobie najpopularniejsze funkcje. Tam, gdzie kiedyś aplikacje skupiały się na swoich „rzeczach”, dziś chcą robić wszystko: możesz publikować historie na YouTube, korzystać z narzędzi wyszukiwania AI na Instagramie i kupować ubrania na TikTok. Od zeszłego tygodnia możesz doświadczyć dreszczyku emocji, widząc, co przypadkowi nieznajomi myślą o Twoich ulubionych podcastach w Spotify.
W 2020 roku Spotify flirtował z narzędziami społecznościowymi, takimi jak Funkcja przypominająca historie dla artystów i funkcja wspólnej listy odtwarzania dla użytkowników. W następnym roku Spotify zaczęło umożliwiać twórcom dodawanie interaktywnych pytań i odpowiedzi oraz ankiet do swoich podcastów, a także zaczęło zapewniać opcję wybierania określonych odpowiedzi do publicznego wglądu.
Nowa funkcja sekcji komentarzy w Spotify wymaga, aby wydawcy podcastów sprawdzali każdą przesłaną uwagę i wybierali te, które chcą upublicznić. Ale Spotify ostatecznie planuje to zrobić zaimplementuj opcję, aby komentarze były domyślnie publiczne (i ostatecznie nie wyklucza rozszerzenie tej funkcji na muzykę), o ile spełniają wytyczne dotyczące treści. (Spotify nie określiło, jakie są jego wytyczne dotyczące treści.)
Sugeruje to, że Spotify chce bardziej przypominać YouTube, który od początku pozwala na umieszczanie pod swoimi filmami w dużej mierze nieuregulowanych sekcji komentarzy.
Komentarze na YouTube są oczywiście ryzykowne. Przez prawie dwie dekady platforma starała się okiełznać opinie użytkowników, co w wielu przypadkach jest równoznaczne z anonimowym znęcaniem się. (Komentarze pod wpisem Rebeki Black „Piątek” wideo to tylko jeden z przykładów niekontrolowane nękanie w Internecie.) Zbyt wielu komentatorów na YouTube również wykazało się złowrogim, drapieżnym zachowaniem; w 2019 r. na przykład YouTube tymczasowo wyłączyliśmy komentarze do filmów, w których występują dzieci próbując złagodzić ewidentny problem pedofilii platformy.
Biorąc pod uwagę fakt, że amerykańskie komentarze polityczne zajmują znaczną ilość miejsca na światowych listach przebojów Spotify – Ben Shapiro, Candace Owens, Ezra Klein, Jon Stewart i Tucker Carlson są gospodarzami niektórych z najczęściej słuchanych programów – sekcje komentarzy na platformie mogłyby równie dobrze stać się kolejnym ujściem wściekłości.
Spotify jest świadomy takich zagrożeń. W 2020 r. Joe Rogan – którego podcast Doświadczenie Joe Rogana, zajmuje pierwsze miejsce na listach przebojów platformy—poprosił Spotify o włączenie komentarzy w jego odcinkach, ale firma odmówiła, po części powołując się na możliwość nadużywania tej funkcji przez komentatorów.
Twórcy, którzy umożliwią komentowanie, będą również ponosić odpowiedzialność za sprawdzenie każdego z nich. Rzecznik Spotify podkreślił WIRED „kontrolowany przez twórcę” charakter aktualizacji, mówiąc, że firma „konsekwentnie słyszała, że twórcy uwielbiają mieć kontrolę w swoich rękach”.
Taka konfiguracja może jednak zniechęcić niektórych twórców do wyrażenia zgody. Rzecznik Daily Wire, konserwatywnego dziennika produkującego Spektakl Bena Shapiro (10. najpopularniejszy podcast Spotify) mówi WIRED, że nie planuje publikować komentarzy w Spotify.
„Uwielbiamy burzliwą debatę w komentarzach” – mówi rzecznik Daily Wire. Dodaje jednak, że moderowanie prognozowanej liczby komentarzy może okazać się prawie niemożliwe. Według rzecznika kanał YouTube Bena Shapiro otrzymuje dziennie 3700 komentarzy. „Zakładając, że sprawdzenie każdego z nich zajmie około 30 sekund [on Spotify]moderowanie zajęłoby 30 godzin dziennie – czyli więcej niż trzy stanowiska na pełny etat – mówi. „Nie mogę sobie wyobrazić, kto wziąłby na siebie tak kosztowny ciężar”.