Strona główna zdrowie Ślepe wspieranie zmiany prawa dotyczącego wspomaganego umierania byłoby wręcz niebezpieczne, mówi DR...

Ślepe wspieranie zmiany prawa dotyczącego wspomaganego umierania byłoby wręcz niebezpieczne, mówi DR AMY PROFITT

31
0


Stawienie czoła przedłużającej się śmierci – lub obserwowanie, jak robi to ukochana osoba – to fizyczny i emocjonalny rollercoaster.

Strach przed tym, co nas czeka, może pochłaniać wszystko. Jest więc całkowicie zrozumiałe, że wiele osób zajmujących takie stanowisko – w tym dama Esther Rantzen (a także, jeśli wierzyć sondażom, duża część brytyjskiego społeczeństwa) – uważa, że ​​zalegalizowany system wspomaganego umierania jest już dawno potrzebny.

A kto chciałby pozbawić nieuleczalnie chorego „dobrej” śmierci – bezbolesnej, spokojnej, w wybranym przez siebie czasie i miejscu?

Choć wielu osobom wydaje się, że głosują za programem w stylu szwajcarskim, wzorowanym na klinice Dignitas, w której od chwili jej otwarcia w 1998 r. ponad 500 osób z Wielkiej Brytanii zdecydowało się zakończyć swoje życie, wciąż pozostaje wiele niewiadomych i pytań nad tym, jak miałby wyglądać system brytyjski – a w szczególności jakie miałby zabezpieczenia.

Zatem wspieranie go na ślepo jest nie tylko zasadniczo błędne, ale wręcz niebezpieczne. Dignitas jest organizacją non-profit w dużej mierze odrębną od szwajcarskiego systemu opieki zdrowotnej i podlega solidnemu procesowi weryfikacji przed udzieleniem dostępu do swoich usług.

Działacze popierający dobrowolną eutanazję protestują przed parlamentem w Westminster w Londynie

Działacze popierający dobrowolną eutanazję protestują przed parlamentem w Westminster w Londynie

Obejmuje to co najmniej dwa spotkania twarzą w twarz z lekarzami kliniki, dzięki czemu mają oni pewność, że pacjent spełnia ich kryteria.

Klienci muszą udowodnić, że są przy zdrowych zmysłach, przedstawić zaświadczenia lekarskie potwierdzające postawioną diagnozę i nieudane leczenie, a w przypadku chorób psychicznych często przedstawić szczegółową opinię lekarską sporządzoną przez psychiatrę potwierdzającą wniosek.

W obecnej sytuacji w proponowanym systemie brytyjskim niewiele jest takich szczegółów. Zamiast tego lekarze pracujący dla NHS – ci sami lekarze, których zadaniem jest ochrona najbardziej chorych i bezbronnych – zostaliby oskarżeni o pomoc wielu osobom w samobójstwie.

Jednak nikt z nas w NHS nie jest przeszkolony w rozpoznawaniu, czy ktoś jest zmuszany do odebrania sobie życia. Nie mamy też kwalifikacji, aby pomóc tym, którzy chcą to wszystko zakończyć, nie dlatego, że grozi im zbliżająca się śmierć, ale dlatego, że czują, że po prostu stanowią zbyt duże obciążenie dla społeczeństwa.

A gdzie miałby zostać dokonany czyn? W szpitalach NHS, gdzie należy ratować życie, a nie przedwcześnie je zakończyć? A może w hospicjach, które obecnie wykonują tak świetną robotę, aby te ostatnie dni i tygodnie były jak najbardziej komfortowe?

Wspomagane umieranie nie należy do obowiązków lekarza. Co gorsza, dowody z części świata, które zalegalizowały tę substancję, sugerują, że może to mieć poważne konsekwencje.

Na przykład w Oregonie, stanie USA, który po raz pierwszy zatwierdził wspomagane umieranie w 1994 r., od czasu zmiany prawa wskaźnik samobójstw w populacji ogólnej wzrósł o 31 procent.

Dlaczego? Ponieważ to „znormalizowało” – sprawiło, że zakończenie własnego życia stało się bardziej akceptowalne społecznie.

Jest całkowicie zrozumiałe, dlaczego wiele osób, w tym Dame Esther Rantzen, uważa, że ​​zalegalizowany system wspomaganego umierania jest już dawno potrzebny, ale ślepe wspieranie wspomaganego umierania jest wręcz niebezpieczne

Jest całkowicie zrozumiałe, dlaczego wiele osób, w tym Dame Esther Rantzen, uważa, że ​​zalegalizowany system wspomaganego umierania jest już dawno potrzebny, ale ślepe wspieranie wspomaganego umierania jest wręcz niebezpieczne

Jeśli rzeczywiście zdecydujemy się na pomoc w umieraniu, dla kogo powinna ona być skierowana? W Belgii dzieci mają prawo o to wystąpić. Potrzebują zgody rodziców, ale jest ona nadal dostępna.

I nie dajcie się zwieść, że jest to zawsze śmierć pozbawiona cierpienia. W zeszłym roku jeden pacjent z Oregonu potrzebował pięciu dni, aby umrzeć po zażyciu leków.

Nie wiadomo, co poszło nie tak, ale nierzadko zdarza się, że ludzie wymiotują po narkotykach, mają drgawki, a nawet budzą się ponownie kilka godzin później.

Moją dalszą obawą jest to, że pompowanie pieniędzy w pomoc w umieraniu będzie oznaczać, że NHS zmniejszy wydatki na opiekę paliatywną.

Nowa Zelandia zajmowała kiedyś trzecie miejsce na świecie pod względem jakości opieki u schyłku życia. Po wprowadzeniu w 2019 r. pomocy w umieraniu wspomaganym liczba ta spadła na 11. miejsce. Każdego roku w Wielkiej Brytanii około 180 000 osób umiera bez dostępu do dobrej jakości opieki paliatywnej, w zamian cierpiąc z powodu bolesnych i traumatycznych zgonów.

To powinien być nasz priorytet. Lepiej skupić się na poprawie opieki paliatywnej w ramach NHS, niż na wprowadzaniu wspomaganego umierania. Jednak wydaje się, że to nawet nie jest w porządku obrad.

Jak powiedziano Patowi Haganowi.



Link źródłowy