Podczas gdy angielskie kluby ogólnie zrobiły krok do przodu, a drużyny z Afryki Południowej miały weekend do zapomnienia, Toulouse jechał dalej z minimalnym zamieszaniem i maksimum klasy.
Zdobywszy 61 punktów i dziewięć prób w pokonaniu Ulster w zeszły weekend, poprawili ten wynik, odnosząc zdecydowane zwycięstwo 64-21 na stadionie Exeter, przekraczając linię mety 10 razy.
Mistrzowie Europy mieli dodatkowy punkt – i, realistycznie rzecz biorąc, zwycięstwo – zapewnione przed przerwą w Devon, ale po przerwie nie uspokoili się. Zdobywszy pięć przyłożeń w pierwszej połowie, w drugiej strzelili także pięć.
Antoine Dupont, który zaczął wszystko od próby w ósmej minucie, przeprowadził przelotny wykład mistrzowski, znajdując przestrzeń tam, gdzie wydawało się, że jej nie ma, i otwierając drzwi, które wydawały się zamknięte. Gdy używał swojej magii, tłum w Sandy Park przyglądał się temu z mieszaniną rozpaczy i wyciszonego podziwu.
Ugo Mola, główny trener Tuluzy, wyrażał satysfakcję, gdy wkrótce po meczu zwracał się do swoich zawodników na boisku. Przesłanie – nie poddawaj się, nawet jeśli mecz zostanie wygrany – zostało wysłuchane.
A w wywiadach telewizyjnych udzielonych po meczu gracze powiedzieli same właściwe rzeczy. Środkowy Pierre-Louis Barassi został wybrany zawodnikiem meczu, strzelił dwie próby i wykonał fenomenalny bieg na mniej więcej połowie długości boiska, co zapewniło Matthisowi Lebelowi wynik, ale mówił jedynie o tym, że jest zadowolony z wyniku zespołu.
Blair Kinghorn, wprowadzony na boisko w roli zmiennika, który strzelił jednego gola i stworzył drugiego, opowiadał o tym, jak siła drużyny oznacza, że nie ma miejsca na odpoczynek na treningach, jeśli chce się grać.
Jednak to flanker Jack Willis być może najlepiej podsumował tok myślenia panujący w obozie w Tuluzie.
„W zeszłym roku stworzyliśmy niesamowite wspomnienia” – powiedział Premier Sports. „Ale wiemy, że cel jest na naszych plecach i wiemy, że musimy być lepsi niż w zeszłym roku”.
Żadna drużyna nie zdobyła nigdy trofeum dzięki zdecydowanym zwycięstwom w fazie grupowej. Ale Willis o tym wie. Podobnie jego koledzy z drużyny. I dlatego inne wielkie nazwiska europejskiego rugby powinny się martwić.