„Medfluencerzy” – czyli lekarze wpływowi na TikToku – pojawiają się w mediach społecznościowych, wychwalając radość płynącą z pracy zdalnej.
„Za zmiany płacone są znacznie wyższe stawki niż zwykła płaca podstawowa” – mówi jedna z jej 55 000 obserwujących; inna, że jej stawka godzinowa jako lokum „tak bardzo różni się od normalnej stawki godzinowej, że to szaleństwo”.
Oprócz strajków młodych lekarzy, to wątpliwe korzystanie z mediów społecznościowych i historie o zarabianiu małych fortun pomogły zmienić poglądy wielu ludzi na temat naszych młodych lekarzy (obecnie oficjalnie nazywanych „lekarzami rezydentami”).
Jednak niewielu z nich wie, że przez ostatnie dwie dekady NHS nie zajęła się kluczowym problemem, który tak naprawdę wypycha młodych lekarzy ze służby zdrowia.
Nie ma wątpliwości, że potrzebujemy większej liczby lekarzy: szacuje się, że będziemy musieli przeszkolić dodatkowych 3 000–6 000 lekarzy rocznie, aby sprostać oczekiwanemu zapotrzebowaniu ze strony starzejącego się społeczeństwa.
Jednakże polityka NHS dotycząca zatrudnienia w połączeniu z całkowitą porażką przywództwa takich organizacji jak Royal Colleges, General Medical Council (GMC) i Health Education England sabotowały ten proces.
W zeszłym miesiącu GMC opublikowało swój najnowszy raport dotyczący zatrudnienia. Na wykresach i tabelach danych szczegółowo opisujących plany personelu medycznego ukryty jest rażący błąd. Wzrostowi liczby kwalifikujących się studentów medycyny nie towarzyszy wzrost liczby programów szkoleniowych – różnica wynosi tysiące.
Nowo wykwalifikowani lekarze przechodzą dwuletnie szkolenie podstawowe – obejmuje to sześcio-czteromiesięczną pracę w różnych obszarach, aby zdobyć szerokie doświadczenie i przygotować ich do rozpoczęcia formalnych programów szkoleniowych, aby zostać lekarzami pierwszego kontaktu i konsultantami, których potrzebujemy.
Młodzi lekarze rezygnują z pracy w NHS na rzecz lukratywnych pensji na miejscu, zanim rozgłoszą tę informację na TikToku. Na zdjęciu: dr Monika Sharma
Doktor Summer Kennedy mówi swoim 1792 obserwującym, że jej stawka godzinowa „tak bardzo różni się od normalnej stawki godzinowej, że to szaleństwo”.
Tyle że nie rozpoczynają tych programów szkoleniowych. W 2022 r. tylko 22% nowych lekarzy zrobiło to, co miało się stać: przystąpiło do programu szkoleniowego po ukończeniu podstawowej pracy.
Obecnie 11 757 lekarzy ukończyło szkolenie podstawowe, ale nie wzięło udziału w programie szkoleniowym. To dosłownie tysiące wysoko wykwalifikowanych lekarzy, którzy mogliby leczyć naszych bliskich i ograniczać wydatki szpitali na pobyty lokalne w ramach szkolenia na specjalistów.
A powód? Nie ma wystarczającej liczby stanowisk szkoleniowych. Mamy więc znakomicie wyszkolonych lekarzy w Wielkiej Brytanii, którzy chcą pracować na stanowiskach, które tak bardzo pragniemy obsadzić, ale nie mają dla nich żadnych stanowisk szkoleniowych.
Na przykład na każde stanowisko związane ze szkoleniem z psychiatrii przypada ponad dziewięciu kandydatów.
Mam przyjaciółkę, która chce zostać psychiatrą: jest niesamowitą lekarką, ale każdego roku rozpoczynają pracę tylko dwie osoby w ramach programu szkolenia psychiatrycznego w Kornwalii, gdzie ona mieszka.
Zamiast tego ona – podobnie jak wiele innych osób – pracuje jako locum (w jej przypadku jako psychiatra).
Jasne, to za dużo większe pieniądze, ale przy niewielkim przeszkoleniu, które pomoże jej stać się lepszą, konsultantką psychiatryczną. Obecnie rozważa przyjęcie oferty pracy w Nowej Zelandii, gdzie odbędzie również szkolenie na poziomie konsultanta.
Jeśli odejdzie, nie tylko spowoduje to wstrząsy w rodzinie, ale będzie to straszliwa strata pieniędzy, które NHS wydała na szkolenie jej na lekarza i przejście podstawowego szkolenia.
W filmie na TikToku dr Lizkerry Odeh opowiada o tym, że wynagrodzenie wynikające z pracy zmianowej jest znacznie wyższe niż zwykła płaca podstawowa
Co najważniejsze, będzie to katastrofa dla naszych pacjentów, którzy potrzebują jej umiejętności teraz i za osiem lat, kiedy będzie mogła być konsultantką.
Problem w tym, że formalne numery programów szkoleniowych ustalane są nie przez szpitale, ale przez NHS. Jednym z rozwiązań w zakresie plastrów stosowanych w szpitalach jest tworzenie stanowisk pracy, które nie wymagają szkolenia. Chociaż są one często identyczne z formalnymi stanowiskami szkoleniowymi, nie mogą prowadzić do tego, że lekarz zostanie konsultantem.
Ze względu na brak formalnych programów szkoleniowych wielu młodych lekarzy opuszcza kraj i przenosi swoje umiejętności, wiedzę i potencjał do krajów takich jak Australia i Nowa Zelandia. Tymczasem nadal potrzebujemy leczenia pacjentów, więc marnujmy miliony na leczenie miejscowe.
Niektórzy z najlepszych młodych lekarzy, których zatrudniamy, opuszczają NHS, a stanowiska nie wymagające szkolenia są obsadzane przez lekarzy, którzy nie przeszkolili się w Wielkiej Brytanii – obecnie stanowią oni większość nowych lekarzy w NHS.
Z powodu tych wszystkich zmian nasi pracownicy stają się coraz mniej doświadczeni: 9 procent lekarzy wpisanych do rejestru GMC pracuje w tym rejestrze od roku lub krócej, w porównaniu z mniej niż 6 procent mniej niż dziesięć lat temu. Ten brak doświadczenia wpływa na jakość opieki, jaką otrzymują nasi pacjenci.
A sytuacja będzie się pogłębiać. Liczba studentów medycyny znacznie rośnie, ale nie ma formalnych planów rozszerzenia programów kształcenia o równoważną liczbę.
Nie mogłeś tego wymyślić. Istnieje ryzyko wydania milionów na szkolenie nowych, znakomitych lekarzy, którzy zapewnią pacjentom doskonałą obsługę… w Australii.
Jeszcze gorzej jest w przypadku niektórych specjalizacji: część lekarzy, np. anestezjologów, musi aplikować na szkolenie podstawowe, a następnie po zdaniu szeregu egzaminów ubiegać się o staż dla seniorów.
Co szalone, liczba stanowisk pracy w tych dwóch programach nie jest zgodna, więc po pięciu latach szkolenia nie mogą wykonać ostatniego kroku, aby zostać konsultantem.
Niedawno przydarzyło się to całej kohorcie lekarzy anestezjologów. Wielu moich znajomych opuściło NHS na tym etapie swojej kariery i przeprowadziło się do (tak, zgadliście) Australii.
W latach 2019–2023 liczba lekarzy kształcących się na anestezjologów spadła o 6%.
Jeśli zastanawiasz się, dlaczego istnieją takie zaległości w operacjach, nie obwiniaj lekarzy i pielęgniarek za to, że nie pracują wystarczająco ciężko, a zamiast tego kwestionuj decyzje dotyczące personelu medycznego podejmowane przez osoby na wysokich stanowiskach w NHS.
Jeszcze gorsze jest to, co dzieje się z innymi lekarzami, którzy ukończyli studia podyplomowe. Mamy w pełni wykwalifikowanych lekarzy pierwszego kontaktu, którzy nie mogą znaleźć pracy pomimo ogromnego zapotrzebowania na tych lekarzy pierwszego kontaktu. Odchodzą z NHS lub znów pracują na zmiany jako młodsi lekarze.
Dzieje się tak dlatego, że znaczna część budżetu przeznaczonego na przychodnie pierwszego kontaktu nie może zostać przeznaczona na lekarzy pierwszego kontaktu, lecz musi zostać wykorzystana na alternatywne rozwiązania dla lekarzy, takich jak lekarze współpracownicy (PA).
Jednocześnie kręci się narracja, że brakuje lekarzy – dlatego musimy rozszerzyć alternatywy dla lekarzy takich jak AP. Jak od dawna donosi Good Health, istnieją poważne obawy, że agencje płatnicze wezmą na siebie większą odpowiedzialność, niż są do tego uprawnione – w niektórych przypadkach z tragicznymi skutkami.
Wracając do naszych lekarzy stażystów. Istnieje alternatywa dla tego fiaska: pozwolić szpitalom na prowadzenie własnych programów szkoleniowych. 12 lat temu opracowałam taki program w moim szpitalu, zrywając z konwencjami.
Obecnie mamy ponad 75 takich lekarzy, którzy często łączą pracę kliniczną z nauczaniem i badaniami. Gdybyśmy tylko pozwolono nam przekształcić te miejsca pracy w stanowiska szkoleniowe, byłby to rodzaj programu, który można by powielić na szczeblu krajowym.
Osoby odpowiedzialne za planowanie i edukację personelu zawiodły naszych młodych lekarzy, podobnie jak nasi pacjenci i my, podatnicy. Musimy zmienić sposób, w jaki postępujemy; nie możemy sobie na to pozwolić.
@drrobgalloway