Strona główna Polityka Organizatorzy olimpijscy postawili na duże ryzyko w niebezpiecznym miejscu do surfowania i...

Organizatorzy olimpijscy postawili na duże ryzyko w niebezpiecznym miejscu do surfowania i wyszli na plus

24
0



Organizatorzy igrzysk poczynili duże ryzyko, organizując zawody surfingowe na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 r. w złowieszczym miejscu na Polinezji Francuskiej, prawie 16 000 mil od Paryża, gdzie praktycznie nie ma miejsca dla widzów.

Zielone beczki Teahupo’o zachwyciły jednak świat, pomagając amerykańskiej Caroline Marks i francuskiej Kauli Vaast osiągnąć magiczne chwile, zdobywając jednocześnie złote medale. Pomimo obrażeń spowodowanych przez rafę i chwil, w których kwestionowano to miejsce jako zbyt niebezpieczne, trudno byłoby stwierdzić, że Teahupo’o nie zapewniło swoich własnych złotych chwil.

Płytkie załamanie rafy, które wznosi się na południe, zamieniając się w ceglaną ścianę wody, pomogło określić, co jest obecnie najlepsze w surfingu, a wyeliminowanie trzykrotnego mistrza świata z Brazylii, Gabriela Mediny, z rywalizacji o srebro i złoto pokazało bezlitosny wpływ tego miejsca .

Amerykanin John John Florence, najwyżej notowany na świecie zawodowy surfer, został wyeliminowany w trzeciej rundzie przez Australijczyka Jacka Robinsona, który zdobył srebro. Pięciokrotna mistrzyni świata i obrończyni złotego medalu Clarissa Moore odpadła w ćwierćfinale po przegranej z zdeterminowaną Johanne Defay, która miała walczyć o brązowy medal dla Francji.

Moore powiedziała, że ​​po igrzyskach olimpijskich zakończy karierę w surfingu bez względu na wynik i wyraziła radość z czasu spędzonego na Tahiti podczas igrzysk. Wzięła wolne, aby przygotować się do wydarzenia i stwierdziła, że ​​tego nie żałuje.

„Mam tylko nadzieję, że na koniec dnia będę w stanie zachęcić każdego, kto to ogląda, do wygrania lub przegrania, nie bania się nieustraszonego podejmowania wyzwań i nie obawiania się porażki” – powiedziała Moore po swojej porażce. „Proces był świetną zabawą”.

Gdy 29 lipca Teahupo’o zapełniły imponujące fale, morze się uspokoiło, a organizatorzy musieli podjąć stresującą decyzję dotyczącą terminu przeprowadzenia rund medalowych. Mieli 10-dniowe okno na około cztery dni surfowania, korzystając z prywatnej prognozy fal Surfline, aby wybrać upalne dni.

Poniedziałkowe warunki były takie sobie, ale brak soku sam w sobie był wyzwaniem i ci, którzy mieli mentalność mistrza, musieli go jak najlepiej wykorzystać. Niektórzy pokonali konkurentów w „bitwach wiosłowych”, które ustaliły ważny priorytet fal. Inni surfowali, jakby warunki nie miały znaczenia – balet i atletyzm chodzenia po wodzie przebijały.

Tak się stało.

Złoty medalista Vaast z Francji został wepchnięty głęboko w rzadką beczkę przez swojego finałowego przeciwnika, Robinsona z Australii, gdy obaj wiosłowali w pierwszej fali upałów. Vaast powinien był mu podziękować, ponieważ Vaast pozostał głęboko, wykorzystując przód swojej deski do polowania na światło, i wyłonił się z falą, która powinna była go pochłonąć.

To był olimpijski moment. Robinson odpowiedział własną beczką, ale po kolejnej beczce od Vaasta, morze niemal wyzywająco ucichło na ponad 10 minut, a czas upałów szybko minął, a Vaast zgarnął złoto.

Warunki w eliminacjach kobiet nie były już tak szczęśliwe, przez co zawodniczki mogły stworzyć sobie okazje do uprawiania power surfingu — rzeźbienia długich linek, uderzania w górę i tworzenia strumienia sprayu, a następnie opadania na gilotynie Teahupo’o.

Wydawało się, że Defay niestrudzenie pracował w ten sposób z każdą falą, zdobywając dla Francji brąz.

Marks zdobył złoto w emocjonującym biegu finałowym, który mógł pójść w obie strony. Ani Marks, ani Brazylijka Tatiana Weston-Webb nie ustąpiły ani centymetra w upale, a Marks zdobył złoto różnicą jednej dziesiątej punktu.

Teahupo’o wykonał swoje zadanie, prezentując światu najnowocześniejsze surfowanie bez zabijania i okaleczania, chociaż powrót stopy Colina Josta może zająć trochę więcej czasu po tym, jak Jost, członek obsady „Saturday Night Live” i komentator surfingu w NBC, został ranny przez notorycznie ostrą rafę Teahupo’o.

Niektórzy mieli wrażenie, że surfing w końcu wkroczył na właściwy poziom, a w przypadku Igrzysk Olimpijskich tak pozostanie.

Międzynarodowe Stowarzyszenie Surfingu — organizacja z siedzibą w Encinitas w Kalifornii, sankcjonująca zawody olimpijskie, która od połowy lat 90. lobbowała za włączeniem do igrzysk — określa zawody w Teahupo’o jako moment zataczający koło.

Ta organizacja non-profit łączy polinezyjskie korzenie surfingu z przedkolonialną tradycją surfingu Teahupo’o i marzeniem księcia Hawajów Kahanamoku, który rozprzestrzenił surfing na kontynentalną część Stanów Zjednoczonych, aby na początku XX wieku uczynić go dyscypliną olimpijską.

Sprawa wydaje się rozwiązana, ale zasadnym pytaniem byłoby pytanie, czy Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles w 2028 r., które odbędą się w regionie południowej Kalifornii, który twierdzi, że jest kolebką współczesnej kultury surfingu, mogą przebić Paryż.



Link źródłowy