W tych rzadkich przypadkach, gdy robię coś bezinteresownego, staram się o tym milczeć. Biblia ostrzega przed przechwalaniem się swoją dobroczynnością – mądra rada.
Ale w jednym łamię tę zasadę. Ciągle mówię o oddawaniu krwi. Dzieje się tak, ponieważ chcę, żeby ludzie wiedzieli, jakie to przyjemne, i zaczęli to robić.
Częściowo jest to rytuał przybycia i poddania się badaniu krwi. Po części jest to świadomość, że nie uzyskasz z tego niczego materialnego. Tutaj choć raz, w małym, ruchliwym pokoju, możesz coś zrobić tylko dlatego, że chcesz to zrobić. Nie ma żadnych targów, żadnej presji, żadnej zapłaty.
Zawsze jest urok, cierpliwość i dobry humor personelu. Tak, przy wprowadzaniu igły pojawia się niewielki, ostry ból, ale w rzeczywistości nie jest to zbyt duży ból. Problem w tym, że większość ludzi nie ma pojęcia, że tak jest i nigdy nie rozważała zrobienia tego.
Oddawanie krwi było kiedyś znacznie bardziej częścią normalnego życia. W dużych zakładach pracy, które są znacznie mniej powszechne, sesje dawców odbywają się w pobliskich salach kościelnych, co również jest mniej powszechne.
Minęło ponad 60 lat, odkąd komik Tony Hancock nagrał swój skecz o oddawaniu krwi, w którym odzyskuje siły po zranieniu się nożem do chleba.
Program jest historycznym archiwum z zaginionego świata, w którym Hancock ma na sobie trencz i kapelusz z pork pie, a lekarz nosi biały fartuch i surowe okulary i mówi jak karykaturalny profesjonalista z czasów wojny.
Hancock jest zobowiązany do przekazania brytyjskiego kufla („prawie naręcza!”, jak mówi) zamiast dzisiejszych 500 mililitrów.
Kobieta oddaje krew na słońcu podczas II wojny światowej. Oddawanie krwi było kiedyś znacznie bardziej częścią normalnego życia, pisze PETER HITCHENS
Dawcy krwi oddają całe naręcze w klinice NHS. Miliony postrzegają oddawanie krwi jako staromodną praktykę podmiejskich osób w średnim wieku, która w jakiś sposób nie jest już konieczna
Problemem może być ta atmosfera nostalgii. Miliony osób mogą postrzegać oddawanie krwi jako staromodną działalność podmiejska w średnim wieku, wywodzącą się z wojennych i powojennych oszczędności, która w jakiś sposób przestała być konieczna.
Wydaje się, że oddawanie krwi pochodzi z tej samej epoki, co masowa radiografia i szpitale gruźlicze, żelazne płuca i drewniane kule.
Kiedy po raz pierwszy oddawałam krew na Uniwersytecie York w latach 70. XX wieku, proces ten był cudownie archaiczny, z pielęgniarkami w wykrochmalonych czepkach i fartuchach, podczas zabiegu panowała pełna szacunku cisza, krew była przechowywana w szklanych butelkach, a sale pooperacyjne z łóżkami o żelaznej ramie pokrytymi szare koce w czerwone paski.
Nigdy później nie zaproponowano mi (jak twierdzą niektórzy) wzmacniającego kufla Guinnessa, ale w porcelanowej filiżance była mocna herbata i talerz ciasteczek Huntley & Palmers.
To wydarzenie w zaskakujący sposób odmieniło moje życie na lepsze.
Dawcom wydano duże papierowe opakowanie tabletek żelaza i poinstruowano, aby je przyjmowali przez dwa tygodnie później, codziennie, z dobrym śniadaniem.
Dzięki tej instrukcji zacząłem naturalnie wcześnie wstawać na śniadanie, w przeciwieństwie do prawie wszystkich moich kolegów, którzy zwykli drzemać do południa.
Zauważyłem, że podobały mi się wczesne starty i śniadania i nigdy nie wróciłem do leżenia.
Być może istniały inne powody, dla których uczniowie w tamtych czasach rzadko oddawali krew.
W Oksfordzie w latach sześćdziesiątych, zgodnie z powszechnie wierzącą legendą, której nigdy nie odnalazłem, ale która wydaje mi się całkowicie wiarygodna, zorganizowano specjalną sesję dawców, aby rewolucyjni studenci mogli oddać krew partyzantom Viet Congu walczącym wówczas z Amerykanami w Wietnamie.
Zebrano wiele galonów trockistowskiej krwi, które następnie przewieziono do Berlina Wschodniego w celu przetworzenia. Legenda głosi, że kiedy lekarze z Niemiec Wschodnich badali się na zanieczyszczenia, krew Oksfordu była tak nasycona marihuaną, że trzeba było ją wylać do ścieków i nigdy nie dotarła do Wietnamu Północnego.
W końcu osoby pobierające krew muszą uważać, aby to, co wkładają chorym i rannym pacjentom, nie zostało skażone.
W dzisiejszych czasach dawca ma do czynienia z przerażającą formą, w której musi przed oddaniem krwi przyznać się do nadużywania narkotyków, podejmowania dość wyzwolonych rodzajów aktywności seksualnej lub umiarkowanie egzotycznych podróży (byłbyś zaskoczony, ile raczej zwyczajnych miejsc jest podejrzane z powodu takich chorób przenoszonych przez owady, jak gorączka Zachodniego Nilu). Praca stomatologiczna może być ryzykowna.
Zbliżenie mężczyzny oddającego krew. Co tydzień oddaje krew około 47 500 dawców, a szpitale potrzebują około 113 000 dawców miesięcznie, ale krótki okres przydatności do spożycia oznacza konieczność ciągłego uzupełniania zapasów
Czasami gniewam się, gdy przyznaję, że kilka dni wcześniej zażyłem paracetamol na ból głowy, ale ogólnie rzecz biorąc, jest to naciągane. Może to również zniechęcić niektórych ludzi, ale jest konieczne.
Prawie na pewno to niedobór dawców doprowadził do straszliwego skandalu związanego z krwią skażoną wirusem zapalenia wątroby typu C i wirusem HIV, który trwał od lat 70. do 90. XX wieku. Aby leczyć i pomagać osobom chorym na hemofilię, Wielka Brytania pozyskała z USA zapasy produktów krwiopochodnych, z których wiele pochodziło z krwi, za którą zapłacono i która w związku z tym nigdy nie powinna była zostać wykorzystana.
Jest przerażająco prawdopodobne, że płatna krew lub produkty krwiopochodne zostały dostarczone przez osoby z zakażoną lub w inny sposób niebezpieczną krwią. W rezultacie dziesiątki tysięcy mężczyzn i kobiet zostało zakażonych wirusem zapalenia wątroby typu C i wirusem HIV w wyniku skażonej krwi lub zakażonych produktów zawierających czynniki krzepnięcia. Szacuje się, że ponad 30 000 pacjentów otrzymało skażoną krew, co spowodowało co najmniej 3000 zgonów. Każde badanie tej sprawy wprawi Cię w głęboki gniew.
Najlepszą reakcją byłoby jak najszybsze rozpoczęcie oddawania krwi – dzięki temu prawdopodobieństwo powtórzenia się tej haniebnej tragedii będzie znacznie mniejsze.
Ale teraz coś poszło nie tak. Latem NHS zaapelowała do osób z krwią grupy O (którą można oddać każdemu) o pilne oddanie krwi po tym, jak zapasy w Anglii spadły do bezprecedensowo niskiego poziomu. Niedobory nastąpiły po kryzysie spowodowanym nieobsadzonymi terminami w centrach dawców i zwiększonym popycie po cyberataku, który dotknął usługi w Londynie.
W zeszłym tygodniu NHS England dość żałośnie poprosiła dawców krwi, aby rezerwowali wizyty i trzymali się ich – w ostatnie Święta Bożego Narodzenia odnotowano najniższą miesięczną sumę dawców od 2020 r.
Wezwał darczyńców do rezerwowania środków w ciągu najbliższych sześciu tygodni, aby zapewnić narodowi krew potrzebną szpitalom na Święta Bożego Narodzenia.
W grudniu ubiegłego roku NHS England zebrała około 108 000 darowizn, czyli o dziesięć procent mniej niż średnia miesięczna.
Dawcy krwi pod opieką pielęgniarki w ośrodku zdrowia w Lewisham w południowym Londynie na przełomie lat 60. i 70.
Krew oddaje tygodniowo około 47 500 dawców, a szpitale potrzebują około 113 000 dawców miesięcznie. Ale termin przydatności krwi wynosi zaledwie 35 dni, dlatego zapasy należy stale uzupełniać.
Żaden z tych niedoborów nie miałby miejsca, gdyby było więcej stałych dawców. Nie można też zakładać, że obecni starzejący się dawcy będą nadal działać w nieskończoność.
Istnieje ograniczenie częstotliwości oddawania krwi przez dawców – mężczyźni mogą oddawać krew co 12 tygodni, kobiety co 16 tygodni.
Dawcy w wieku 17–24 lata stanowią zaledwie 7% bazy dawców. Aby sprostać zapotrzebowaniu, co roku rejestruje się dodatkowe 200 000 nowych dawców.
Jeśli nie jesteś jednym z nich, rozważ zostanie nim w te Święta Bożego Narodzenia. Po dostarczeniu pierwszej naręcza nie zdziw się, jeśli nie będziesz mógł przestać tego robić.