Wątpliwe było, ile kredytu mogą wziąć. Do Teksasu przybyli tuż na początku pory deszczowej, a amerykańskie Biuro Meteorologiczne przewidywało opady, które spadły przed eksperymentem. Jeśli chodzi o pogląd Powersa, że deszcz przychodzi po bitwach – cóż, bitwy zwykle rozpoczynały się przy suchej pogodzie, więc był to naturalny cykl rzeczy, po których często następowała deszczowa pogoda.
Pomimo sceptycyzmu ze strony poważnych naukowców i wyśmiewania części prasy, eksperymenty w Midland podpaliły trwającą pół wieku pseudonaukę wywołującą deszcz. Biuro Pogodowe wkrótce znalazło się w toczącej się w mediach bitwie mającej na celu obalenie wysiłków samozwańczych zaklinaczy deszczu, którzy rozpoczęli działalność w całym kraju.
Najbardziej znanym z nich był Charles Hatfield, nazywany Akceleratorem Wilgoci lub Niebiańskim Ponzi, w zależności od tego, kogo zapytano. Pierwotnie był sprzedawcą maszyn do szycia z Kalifornii, ale na nowo stał się guru pogody i zawarł dziesiątki umów ze zdesperowanymi miastami. Kiedy przybył do nowego miejsca, zbudował szereg drewnianych wież, zmieszał tajną mieszankę 23 chemikaliów dojrzewających w beczkach i wlał ją do kadzi na szczycie wież, aby wyparowała w niebo. Metody Hatfielda przypominały czary, ale miał on talent do grania na ryzyku. W Los Angeles obiecał, że od połowy grudnia do końca kwietnia spadnie 18 cali deszczu, podczas gdy historyczne dane dotyczące opadów sugerowały, że i tak szansa na to wynosi 50%.
Podczas gdy ci showmani i szarlatani napełniali swoje kieszenie, naukowcy powoli zastanawiali się, co Właściwie spowodował deszcz – coś, co nazywa się jądrami kondensacji chmur. Nawet w pogodny dzień niebo jest pełne cząstek, niektóre nie większe niż ziarenko pyłku lub nić wirusa. „Każda kropla chmury w ziemskiej atmosferze powstała na bazie istniejącej wcześniej cząsteczki aerozolu” – powiedział mi jeden z fizyków zajmujących się chmurami. Rodzaje cząstek różnią się w zależności od miejsca. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich obejmują one złożoną mieszankę piasków bogatych w siarczany z pustyni Pusta Dzielnica, mgłę solną z Zatoki Perskiej, chemikalia z rafinerii ropy naftowej rozsianych po całym regionie oraz materiały organiczne z tak odległych miejsc, jak Indie. Bez nich nie byłoby w ogóle chmur – ani deszczu, ani śniegu, ani gradu.
Wiele kropel deszczu ma postać unoszących się w powietrzu kryształków lodu, które topią się, gdy opadną na ziemię. Ale bez jąder kondensacji chmur nawet kryształki lodu nie utworzą się, dopóki temperatura nie spadnie poniżej –40 stopni Fahrenheita. W rezultacie atmosfera jest pełna kieszeni przechłodzonej wody w stanie ciekłym, która jest poniżej zera, ale w rzeczywistości nie zamieniła się w lód.
W 1938 roku meteorolog z Niemiec zasugerował, że obsadzenie tych obszarów lodowatej wody jądrami kondensacji sztucznych chmur mogłoby pobudzić tworzenie się kryształków lodu, które szybko urosłyby na tyle duże, że spadłyby najpierw w postaci płatków śniegu, a potem w postaci deszczu. Po drugiej wojnie światowej amerykańscy naukowcy z General Electric zajęli się tym pomysłem. Jedna grupa, kierowana przez chemików Vincenta Schaefera i Irvinga Langmuira, odkryła, że stały dwutlenek węgla, znany również jako suchy lód, załatwi sprawę. Kiedy Schaefer wrzucił ziarenka suchego lodu do domowej zamrażarki, której używał jako prowizorycznej komory chmurowej, odkrył, że woda łatwo zamarza wokół krystalicznej struktury cząstek. Kiedy tydzień później Langmuir był świadkiem tego efektu, zapisał w swoim notatniku trzy słowa: „Kontrola pogody”. W ciągu kilku miesięcy zrzucali granulki suchego lodu z samolotów nad Mount Greylock w zachodnim Massachusetts, tworząc długą na 3 mile smugę lodu i śniegu.