Niemieckie stowarzyszenie branżowe BDI spodziewa się jedynie „marginalnych” efektów wzrostu w związku z pakietem gospodarczym przyjętym w środę (17 lipca) przez koalicyjny rząd kraju, obejmującym zachęty podatkowe zachęcające zagranicznych pracowników, redukcję biurokracji, plany porozumień handlowych i zmiany w istniejących środkach UE.
W środę gabinet rządu oficjalnie przyjął projekt budżetu na 2025 rok wraz z inicjatywą na rzecz wzrostu gospodarczego, opartą na porozumieniu politycznym zawartym dwa tygodnie temu.
Łącznie 49 środków uzgodniono, począwszy od zachęt podatkowych dla prywatnych inwestycji i wykwalifikowanych pracowników zagranicznych po redukcję biurokracji i plany budowy rezerwowych mocy na potrzeby wahań w zakresie energii odnawialnej – wszystko to powinno dać „silny impuls do wzrostu”, minister gospodarki Robert Habeck ( Zieloni) – stwierdził w oświadczeniu.
BDI przyjęło jednak bardziej trzeźwy ton.
„Nawet jeśli uzgodnione środki przejdą przez Bundestag i Bundesrat [chambers of German parliament] i są wdrażane indywidualnie, spodziewamy się jedynie marginalnych efektów wzrostu” – stwierdziła w oświadczeniu dyrektor generalna BDI Tanja Gönner.
„Poszczególne reformy strukturalne prawdopodobnie umiarkowanie poprawią wzrost” – dodała.
BDI nie chce określić, co to będzie oznaczać w ujęciu liczbowym, natomiast Habeck spodziewa się z pakietu dodatkowego wzrostu gospodarczego o 0,6%, co oznacza także wyższe oczekiwane wpływy podatkowe do przyszłorocznego budżetu federalnego.
Dość wysokie oczekiwania dotyczące dynamiki wzrostu w stosunku do przyjętych rozwiązań były jednym ze sposobów, dzięki którym rząd mógł zwiększyć swoje zdolności fiskalne w budżecie na 2025 rok. Zdaniem ekspertów ds. budżetu, aby uniknąć naruszenia zasad konstytucyjnego „hamulca zadłużenia”, deficyty strukturalne zostaną ograniczone do 0,35% PKB.
Zachęty do pracy za granicą budzą kontrowersje
Pakiet gospodarczy wywołał pewne kontrowersje nawet w trójpartyjnej koalicji rządowej, gdyż planowana zachęta podatkowa dla wykwalifikowanych pracowników zagranicznych oznaczałaby przyznanie im większych świadczeń niż pracownikom niemieckim, ponieważ mogliby uzyskać 30-krotną obniżkę dochodu podlegającego opodatkowaniu, Odpowiednio 20 i 10% w każdym z pierwszych trzech lat pracy w Niemczech.
Minister pracy Hubertus Heil (SPD/S&D) powiedział w zeszłym tygodniu, że „niezbyt jest zadowolony” z tego pomysłu i że „tak[ing] przyjrzenie się bliżej” byłoby uzasadnione.
Zapytany o to rozwiązanie na środowej konferencji prasowej minister finansów Christian Lindner (FDP/Renew) podkreślił, że zachęta podatkowa nie dotyczy każdego pracownika zagranicznego.
„Nie chodzi wprost o każdego imigranta wchodzącego na rynek pracy, ale o największe talenty, które mogłyby następnie otrzymać kwotę wolną od podatku, coś w rodzaju podatkowej premii za rekrutację, mówiąc nietechnicznie” – stwierdził.
Wyjaśnił, że definicja „najlepszego talentu” będzie opierać się na unijnym programie Niebieskiej Karty, dodając, że program ten powinien być otwarty zarówno dla imigrantów z UE, jak i spoza UE.
Lindner stwierdził jednak, że zapoznał się z „powściągliwą” reakcją stowarzyszeń pracodawców na tę propozycję. „Dlatego w pierwszej kolejności będziemy zabiegać o dialog, bo nie będziemy wprowadzać niczego, z czego pracodawcy aktywnie nie korzystają” – dodał.
Niemiecki nacisk na środki na poziomie UE
Pakiet rozwojowy obejmuje także kilka inicjatyw, które niemiecki rząd stara się wspierać na szczeblu UE, motywując je celem wspierania silnego sektora eksportowego kraju.
„Naszym celem pozostaje zawarcie jak najbardziej kompleksowych umów gospodarczych z naszymi globalnymi partnerami, szczególnie w Ameryce Północnej i Łacińskiej oraz w regionie Azji i Pacyfiku” – stwierdza umowa.
Rząd będzie zatem opowiadał się za zawarciem tzw. umów handlowych „tylko UE”, które nie wymagają ratyfikacji przez wszystkie państwa członkowskie, gdyż opierają się wyłącznie na kompetencjach UE, takich jak cła, a nie na elementach bardziej politycznych.
Jest to następstwem podobnego wezwania wystosowanego przez kanclerza Niemiec Olafa Scholza (SPD/S&D) pod koniec czerwca przed szczytem przywódców UE w Brukseli.
Porozumienie koalicyjne obejmowałoby również środki mające na celu zrekompensowanie eksporterom spoza UE ceny emisji dwutlenku węgla, jaką muszą płacić w ramach unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (ETS) – kwestia ta nie została uwzględniona w ostatniej reformie ETS bloku ze względu na obawy, że nie mogło zostać wdrożone w sposób zgodny z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO).
„Niemiecki rząd to zrobi […] opowiadać się za rozwiązaniem na szczeblu europejskim, które musi uwzględniać obawy WTO” – stwierdza porozumienie, argumentując, że „byłoby to logiczne uzupełnienie nowo wprowadzonego europejskiego „mechanizmu dostosowania granic w zakresie emisji gazów cieplarnianych” po stronie importu”.
Co więcej, aby zmniejszyć obciążenia przedsiębiorstw, koalicja zgodziła się na środki, które ograniczyłyby krajowe przepisy dotyczące należytej staranności w przedsiębiorstwach, zastępując je wczesnym, stopniowym wprowadzaniem w życie węższej dyrektywy UE dotyczącej łańcucha dostaw – co mogłoby być sprzeczne z prawem UE zdaniem prawników.
Warto zauważyć, że transakcja ma również na celu zmniejszenie obowiązków sprawozdawczych spoczywających na spółkach na mocy art Dyrektywa w sprawie sprawozdawczości w zakresie zrównoważonego rozwoju korporacyjnego (CSRD) – coś, co przypomina niedawne ślubowania złożone przez unijną grupę centroprawicowej większości, Europejską Partię Ludową.
„Będziemy także lobbować w Komisji Europejskiej, aby znacząco ograniczyć bardzo rozbudowane wymogi dotyczące treści raportowania zrównoważonego rozwoju w CSRD” – czytamy w umowie koalicyjnej.
Chociaż gabinet ministrów zgodził się na cały pakiet, poszczególne środki legislacyjne nadal będą musiały zostać opracowane przez odpowiedzialne ministerstwa.
[Edited by Rajnish Singh/Anna Brunetti]