W dokumencie przedstawionym w środę (10 grudnia) przez byłego komisarza i premiera Włoch Mario Montiego oraz francuską liberalną eurodeputowaną Sylvie Goulard zaproponowano sposoby trwałego zachęcania do inwestycji w Unii poprzez dostosowanie unijnych przepisów dotyczących dyscypliny fiskalnej.
The papierprzedstawiony podczas wydarzenia publicznego zorganizowanego przez Radę Przyszłości Europy we współpracy z Przyjaciółmi Europy, jest w oczywisty sposób inspirowany planem inwestycyjnym o wartości 315 miliardów euro przedstawionym niedawno przez przewodniczącego Komisji Jean-Claude’a Junckera.
>> Przeczytaj: Juncker: Święta Bożego Narodzenia nadeszły wcześnie, oto mój wielki plan
Juncker nie był obecny na tym wydarzeniu, ponieważ był w Luksemburgu, gdzie wraz z całą komisją złożył przysięgę przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Przesłał jednak pozdrowienia w wiadomości wideo.
Obydwaj autorzy z zadowoleniem przyjęli plan Junckera jako „zmianę w polityce europejskiej”. Zgadzają się również z MFW, że „nadszedł właściwy czas” na pobudzenie nowych inwestycji ze względu na obecny stan starzejącej się infrastruktury i bardzo niski poziom kosztów finansowania zewnętrznego.
Uważają jednak, że istotna jest koncepcja, zgodnie z którą inwestycje publiczne powinny korzystać z korzystniejszego traktowania na mocy art Pakt Stabilności i Wzrostu (SGP) powinno być lepiej opracowane.
Monti i Goulard zasadniczo twierdzą, że Komisja w dużej mierze nie jest w stanie zmusić krajów członkowskich do przestrzegania paktu stabilności i wzrostu, czego skutkiem jest to, co nazywają „masową zgodnością”.
Aby móc wyłączyć część inwestycji publicznych z progu 3% deficytu publicznego w ramach Paktu, autorzy proponują wprowadzenie wyjątkowego mechanizmu, pozwalającego na określone przekroczenie tego pułapu przez ograniczony okres, pod rygorystycznymi warunkami.
Trybunał Sprawiedliwości na miejscu kierowcy?
Monti i Goulard uważają, że za kontrolę tego wyjątkowego mechanizmu powinien odpowiadać Europejski Trybunał Sprawiedliwości, a nie Komisja Europejska. Wskazują, że jednym z elementów, którego brakuje w obecnym zarządzaniu makroekonomicznym europejskiej unii walutowej, jest brak środków sądowych w przypadku uchybień zobowiązaniom.
Ceną, jaką płacą kraje proszące o większe pole manewru, powinna być akceptacja wiążącej jurysdykcji Trybunału w zakresie wdrażania paktu stabilności i wzrostu, czytamy w artykule. Wymagałoby to, zdaniem autorów, jedynie ograniczonej zmiany traktatu.
Monti i Goulard wzywają Komisję do podjęcia dogłębnej refleksji w celu przedstawienia w ciągu sześciu miesięcy uzgodnionych zasad dotyczących wydatków, które mogłyby kwalifikować się jako kwalifikująca się inwestycja. Wskazują na siedem kwestii, które należy dokładnie zbadać: produktywny charakter inwestycji, rodzaj inwestycji, charakter inwestycji, pochodzenie pieniędzy, ryzyko przejęcia (aby uniknąć sytuacji, w której dotacje staną się ukrytą pomocą państwa), środki towarzyszące (zmiana klimatu biznesowego) i wreszcie ryzyko korupcji.
„Aby UE, a tym bardziej strefa euro, pozostała „wspólnotą”, istnieją dziś dwa zasadnicze wymagania: przestrzeganie ustalonych zasad i jednocześnie większy wzrost. Albo osiągniemy jedno i drugie, albo nic” – piszą Monti i Goulard.
Niemcy ostrzegają przed „oszukiwaniem przepisów”
Obecny na tym wydarzeniu Jörg Asmussen, sekretarz stanu w niemieckim Ministerstwie Pracy, przekonywał, że wprowadzenie elastyczności do paktu stabilności i wzrostu nie powinno oznaczać „oszukiwania zasad”. Jakakolwiek taka próba podważyłaby zaufanie rynku, powiedział. Dodał, że kluczem do ożywienia gospodarczego jest wzmocnienie polityk krajowych i wdrożenie polityk europejskich.
Z zadowoleniem przyjął plan Junckera, dodając, że teraz do rządów krajowych należy zapewnienie jego możliwie najlepszego wdrożenia.
Asmussen powiedział także, że byłby niechętny zmianie paktu stabilności i wzrostu i stworzeniu definicji „dobrych” i „złych” wydatków.
Jeśli to zrobimy, od czego zaczniemy i na czym skończymy” – zapytał. Niezależnie od tego, czy nowe wydatki są dobre, czy złe, należy je refinansować, podnosząc podatki lub zaciągając pożyczki na rynkach, powiedział.
„Moim zdaniem kwestia ta nie została rozwiązana i staje się coraz bardziej krytyczna, gdy spojrzymy na różne poziomy zadłużenia, jakie mamy w Europie. […] Moim zdaniem odpowiedź na pytanie, jak ustalić politykę fiskalną, powinna w dużej mierze zależeć od poziomu zadłużenia kraju, a nie od poziomu deficytu” – powiedział Asmussen.