Po pierwszym wyjściu z fazy grupowej na zeszłorocznych Mistrzostwach Świata Australia znalazła się w najgorszym momencie.
Były główny trener Irlandii, Joe Schmidt, objął to stanowisko po wyjeździe Eddiego Jonesa do Japonii i rozegraniu udanej letniej serii przeciwko Walii.
Jednak Wallabies zmagali się z lepszym przeciwnikiem w Mistrzostwach Rugby, odnotowując tylko jedno zwycięstwo i drugi sezon z rzędu zajęli ostatnie miejsce.
Zwycięstwo nad Argentyną przyniosło doliczony czasowy rzut karny Bena Donaldsona jak pokazał Schmidt, przynajmniej zainstalował w swojej drużynie walkę, której brakowało w ostatnich latach.
Dwa gole w końcówce meczu przeciwko All Blacks w Sydney również prawie zaowocowały słynnym powrotem, a mecz w Wellington miał imponującą pierwszą połowę.
Australia zdobywała bramki prosto ze schematu Schmidta, z którego tak często korzystał podczas swojej gry w Irlandii, jak na przykład przyłożenie Frasera McReighta po wyjściu z gry przeciwko Nowej Zelandii w Sydney.
Brytyjskie i irlandzkie Lions przybędą do Australii za niecały rok, a jeśli seria ma być konkurencyjna, drużyna Schmidta będzie musiała znacznie się poprawić.
Wyraźne zwycięstwo nad którymkolwiek z zeszłorocznych finalistów Pucharu Świata ogromnie pomogłoby w budowaniu wiary.
Australia zagra z byłą drużyną Schmidta, trenowaną przez menadżera Lions Andy’ego Farrella, 30 listopada, po meczach z trzema pozostałymi gospodarzami.
„To trochę tak, jakbyśmy mierzyli się z All Blacks i wiedzieli, że to będzie naprawdę trudny tour” – dodał.
„Ale jeśli uda nam się kontynuować tę trasę, myślę, że w lipcu przyszłego roku znajdziemy się w sytuacji, w której potencjalnie będziemy konkurencyjni [against the Lions].”