Było Święto Dziękczynienia 2015, kiedy miłośniczka zwierząt Anna Giacomi wyruszyła, aby zrobić coś, co robiła wcześniej setki razy – nakarmić swojego ulubionego osła na lokalnej farmie.
Kiedy matka dwójki dzieci z Gruzji schyliła się, aby sięgnąć po gruszkę z torby, osioł ugryzł ją w ramię i wciągnął pod płot z drutu kolczastego.
Potem nastąpił kilkuminutowy brutalny atak, podczas którego została ugryziona i wielokrotnie nadeptana, w wyniku czego złamała jej lewe ramię i dłoń oraz złamała wiele żeber.
Jej obrażenia, choć poważne, miały się zagoić w ciągu kilku miesięcy. Jednak litania niepowodzeń medycznych spowodowała, że u pani Giacomi rozwinęła się mięsożerna infekcja, która spustoszyła jedną stronę jej ciała. Trzy tygodnie po ataku amputowano jej lewe ramię powyżej łokcia i lewą nogę powyżej kolana.
ZMIENIA ŻYCIE: Anna Giacomi jest na zdjęciu powyżej ze swoim zespołem prawnym. Pozwała szpital, który ją leczył na ponad 40 milionów dolarów i wygrała
Sprawa, która przełamuje trend: osioł, który ją zaatakował. Zeznała, że złapał ją za ramię i wciągnął pod ogrodzenie z drutu kolczastego
Mówiąc o swoich obrażeniach, pani Giacomi powiedziała DailyMail.com: „Staram się o tym nie rozwodzić… ale jestem zależna od ludzi, którzy pomagają mi prawie we wszystkim” [nowadays].
„Od wstania z łóżka, przez ubieranie się, kąpiel, toaletę, gotowanie, sprzątanie itp. Wszystko zostało dotknięte”.
Dodała: „Kiedyś wędrowałam, byłam wolontariuszką w szpitalu, w którym to wszystko się wydarzyło, i wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Bardzo brakuje mi tych zajęć.
Pani Giacomi stwierdziła, że nie obwinia osła za to, co się stało, ani nawet nie boi się zwierząt w wyniku infekcji.
Mówi, że zawsze kochała zwierzęta i często ratowała znalezione koty i psy.
Przez ostatnie pięć lat karmiła także tego osła, który przebywał w zagrodzie na farmie obok tablicy zachęcającej do karmienia go jabłkami i gruszkami.
Zamiast tego zrzuca swoje zmieniające życie obrażenia na jeden ze szpitali, który ją leczył, co skutecznie pozwała na 47 milionów dolarów za przeszły i przyszły ból i cierpienie.
Ława przysięgłych w Gruzji uznała, że szpital – Union General Hospital – i jej główny chirurg – dr James Heaton – dopuścili się zaniedbania, ponieważ nie dostrzegli wyraźnych oznak posocznicy.
Emerytka musiała teraz przeprowadzić się do Miami na Florydzie, aby być blisko syna, który pomaga jej w codziennej opiece.
Obawia się, że nigdy nie będzie mogła wrócić do ukochanych Włoch, które w wieku 10 lat wyjechała do Stanów Zjednoczonych.
Po ataku, który miał miejsce 26 listopada 2015 r., lekarze początkowo oczyścili i opatrzyli jej rany, przepisali antybiotyki, a następnie – gdy wydawało się, że jej stan jest stabilny – przenieśli ją do domu opieki.
Jednak niecałe 24 godziny po przeniesieniu pielęgniarki zgłosiły – jak wynika z dokumentów sądowych – że z kostki wydobywał się „nieprzyjemny zapach” i wypływała z niej znaczna ilość płynu.
Następnego dnia powiedzieli, że na jej palcach u stóp utworzył się zielony strup.
Personel nie podjął jednak żadnych działań, a przydzielony jej chirurg, dr James Heaton, który obecnie przebywa w więzieniu za prowadzenie „wytwórni pigułek” poza ośrodkiem, nie przyszedł do niej.
Pielęgniarki potrzebowały ponad tygodnia, aby zareagować w związku z rosnącą infekcją martwiczego zapalenia powięzi (na zdjęciu) i w końcu wezwać chirurga
W pewnym momencie chirurg, który wszedł do jej pokoju, w którym leżała przez wiele dni, powiedział, że śmierdziało, jakby gniła jak martwe zwierzę na poboczu drogi
Trzy dni po przyjęciu przełożona pielęgniarka podjęła decyzję o przeniesieniu jej z powrotem do szpitala, tym razem do Union General Hospital w Gruzji.
Po przyjęciu pielęgniarki zauważyły „nekrotyczny czarny obszar” na wierzchu lewej stopy, „mniej więcej wielkości piłki baseballowej”, a także „brudne”, „łzawiące” i „zakażone” rany.
Pielęgniarki zasięgnęły jednak porady osobistego trenera szpitala i rzekomego „specjalisty w leczeniu ran”, pana Ronalda Westfalla, który stwierdził, że nie ma potrzeby wizyty u chirurga.
Kiedy lekarz w końcu ją odwiedził, pięć dni po przyjęciu, powiedział, że w jej pokoju śmierdziało tak brzydko, jak w pokoju martwego zwierzęcia, które siedziało na poboczu drogi. Nakazał przeniesienie jej z powrotem do jej pierwszego szpitala, Northeast Georgia Medical Center (NGMC).
Pani Giacomi niewiele pamięta z tego czasu, twierdząc, że „wytrąciła ją z równowagi” z powodu bólu, przez który przechodziła, oraz zażywanych przez nią narkotyków.
Pamięta jednak, że wielokrotnie wyrażała obawy dotyczące swoich nóg, twierdząc, że odczuwają ciągły, rozdzierający ból.
„Nie pamiętam w tej chwili szczegółów” – powiedziała – „ale wiem, że chirurg ogólny, który ostatecznie pomógł mi w przeniesieniu mnie ze szpitala, powiedział, że z powodu infekcji w moim pokoju śmierdziało martwym zwierzęciem.
„Leżałam w łóżku i płakałam, mówiąc, że nikt mnie nie wysłucha”.
Co roku u nawet 1200 Amerykanów diagnozuje się martwicze zapalenie powięzi – lub mięsożerne infekcje bakteryjne – które szybko się rozprzestrzeniają i występują, gdy bakterie zaczynają namnażać się w tkankach i naczyniach krwionośnych wokół stawów.
Może wystąpić w warunkach szpitalnych u bezbronnych pacjentów, jeśli rana zostanie zainfekowana bakteriami opornymi na antybiotyki, a pacjent nie będzie w stanie z nią walczyć.
Powyższe zdjęcie przedstawia panią Giacomi w wywiadzie, którego udzieliła po ataku w 2017 roku
W przypadku tego schorzenia zawsze konieczna jest szybka interwencja, aby opanować infekcję, zanim stanie się ona zaawansowana.
Około 22 procent przypadków prowadzi do amputacji, a w rzadkich przypadkach może to być również śmiertelne.
Pani Giacomi postrzega swój przypadek jako przestrogę przed tym, co może wydarzyć się w szpitalu.
„Chcę mieć świadomość, że coś takiego miało miejsce” – powiedziała – „że infekcja wymknęła się spod kontroli nie z mojej winy”.
Zawarła porozumienie z komercyjną farmą, do której należał osioł, poza sądem w ramach nieujawnionej ugody.
W tym miesiącu wygrała sprawę o błąd w sztuce lekarskiej przeciwko Union General Hospital, a ława przysięgłych przyznała jej 47 milionów dolarów za przeszły i przyszły ból i cierpienie.
Sprawa najprawdopodobniej trafi do apelacji ze względu na firmę ubezpieczeniową, ale pani Giacomi ma nadzieję, że sprawiedliwość zwycięży.
„Jestem bardzo wdzięczna ławie przysięgłych, która wysłuchała mojej sprawy i opowiadała się za prawdą” – powiedziała.
Czuję się usprawiedliwiony. Ale jestem też rozczarowany perspektywą apelacji i tym, jak obrona może tak długo przeciągać tę sprawę w systemie sądowniczym. Mam nadzieję na sprawiedliwy wynik.