Strona główna zdrowie Jak „nieświadoma niekompetencja” może w coraz większym stopniu narażać Cię na ryzyko...

Jak „nieświadoma niekompetencja” może w coraz większym stopniu narażać Cię na ryzyko w ramach planu NHS dla nowego rodzaju lekarzy: PROFESOR ROB GALLOWAY

37
0


Unikaj pójścia do szpitala w sierpniu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że słyszałeś już to „ostrzeżenie”, ponieważ jest to miesiąc, w którym młodzi lekarze rozpoczynają karierę w NHS, co wywołuje strach, że pobyt w szpitalu jest niebezpieczny.

I nie było to bezpodstawne. Na przykład badanie przeprowadzone w 2009 r. przez Imperial College London wykazało, że wskaźnik zgonów pacjentów przyjętych w trybie pilnym w pierwszą środę sierpnia (kiedy rozpoczęli pracę nowi lekarze i przez media nazywani „czarną środą”) był o 6 procent wyższy niż osoby przyjęte w ostatnią środę lipca.

Faktycznie, w dzisiejszych czasach jest to naprawdę dużo bezpieczniejsze. Większym ryzykiem, moim zdaniem, jest inna grupa pracowników służby zdrowia: lekarze-pracownicy.

Pomimo planów NHS zapewniających większą opiekę, ankieta opublikowana we wczorajszym „Mail” wykazała, że ​​ponad połowa pacjentów nie wie, kim jest „pracownik lekarza”.

Doktor Rob Galloway twierdzi, że niektórzy nowo wykwalifikowani lekarze są zbyt pewni siebie

Doktor Rob Galloway twierdzi, że niektórzy nowo wykwalifikowani lekarze są zbyt pewni siebie

Ale najpierw wróćmy do nowych lekarzy. Zanim dotarli na piętro szpitala, mieli już za sobą lata szkolenia i zdali wiele trudnych egzaminów.

A kiedy zaczynają, znajdują się pod ścisłym nadzorem starszych lekarzy i, co najważniejsze, mają „tymczasowe” pozwolenie na wykonywanie zawodu, z określonym zakresem tego, co mogą, a czego nie mogą robić.

Czy system jest doskonały? Oczywiście, że nie. Jednak ponieważ przez ostatnie 13 lat zajmowałem się szkoleniem studentów ostatniego roku medycyny, w tym ich kursem „przygotowania do praktyki”, a następnie nadzorowaniem ich, gdy rozpoczynają pracę, wiem, co włożyło się w zapewnienie jak największego bezpieczeństwa tego przejścia.

Jednym z powodów poprawy bezpieczeństwa jest sposób, w jaki uczymy naszych studentów medycyny i nowych lekarzy podejmowania decyzji klinicznych i poznania ograniczeń ich umiejętności.

Podejmowanie decyzji medycznych jest złożone, ale zasadniczo można je podzielić na decyzje szybkie i intuicyjne („ten pacjent potrzebuje teraz resuscytacji krążeniowo-oddechowej”), powolne i przemyślane („ten pacjent potrzebuje badań krwi, badania, tomografii i przeglądu historii choroby”). .

Ale lekarze, szczególnie ci nowo wykwalifikowani, nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania, o które są pytani.

Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że o tym wiedzą i nie próbują udawać, że wiedzą, co nazywamy „świadomą niekompetencją”.

Jako konsultant oddziału ratunkowego spotykam się z wieloma pacjentami ze złożonymi problemami, których nie obejmuje moja wiedza specjalistyczna. Ale jestem przeszkolony, aby to rozpoznać i czuć się komfortowo, prosząc o pomoc ekspertów w danej dziedzinie.

Prawdziwym ryzykiem są klinicyści, którzy leczą pacjentów, nie zdając sobie sprawy, że nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania: podejmują decyzje z pewnością siebie, która stoi w sprzeczności z ich poziomem wiedzy i doświadczenia – inaczej nazywa się to nieświadomą niekompetencją.

Mówi, że w szpitalach powinna panować atmosfera, w której młodsi lekarze czują się w stanie poprosić o pomoc

Mówi, że w szpitalach powinna panować atmosfera, w której młodsi lekarze czują się w stanie poprosić o pomoc

Nie jest to celowa arogancja, ale nadmierna pewność siebie wynikająca z braku doświadczenia. Jak to ujął Szekspir: „Głupiec myśli, że jest mądry, ale mądry człowiek wie, że jest głupcem”.

Ograniczamy nieświadomą niekompetencję w medycynie poprzez szkolenia i tworzenie kultury, w której młodsi lekarze czują, że mogą prosić o pomoc, aby nie byli zmuszani do podejmowania decyzji przekraczających ich poziom kompetencji. Potrzebujemy wokół nich struktur wsparcia.

Kiedy 22 lata temu byłem młodszym lekarzem, pracowałem sam na nocnych zmianach, a brak nadzoru oznaczał, że popełniałem błędy. Z niektórymi z nich borykam się do dziś, m.in. z przypadkiem mężczyzny po pięćdziesiątce ze źle kontrolowaną cukrzycą.

Miał infekcję dróg oddechowych, która doprowadziła do cukrzycowej kwasicy ketonowej, co oznaczało, że był bardzo odwodniony. Myślałam, że wiem najlepiej, jak go leczyć.

Jednak pomimo sześciu lat spędzonych w szkole medycznej i dwóch lat pracy jako lekarz, nie miałam doświadczenia, aby odpowiednio go leczyć i zdawać sobie sprawę, że straciłam już siły.

Podałem mu płyny, a potem, ponieważ stan jego zdrowia nie poprawił się tak szybko, jak myślałem, dałem mu więcej, a potem jeszcze więcej.

Podałem mu za dużo płynów i doprowadziłem do niewydolności serca; zmarł kilka dni później na oddziale intensywnej terapii. W akcie zgonu widniała sepsa, cukrzyca i niewydolność serca. Wiem jednak, że u podstaw wszystkich tych przyczyn leżała moja nieświadoma niekompetencja.

Teraz wieczorem na moim oddziale, oprócz czterech młodszych lekarzy, współpracuje z nimi lekarz średniego stopnia i lekarz-konsultant na pogotowiu ratunkowym, zapewniający wsparcie i bezpośredni nadzór.

Jednak głównym powodem, dla którego uważam, że nowi lekarze są bezpieczniejsi, są zasady i regulacje wprowadzone przez Naczelną Radę Lekarską (GMC) w 2005 roku.

Na przykład nowo wykwalifikowani lekarze są obecnie rejestrowani jedynie tymczasowo, co oznacza, że ​​pielęgniarki wiedzą, że nie mogą ich prosić o podjęcie konkretnych decyzji, na przykład w sprawie konieczności reanimacji pacjenta w nagłym przypadku.

Z tego powodu błędy medyczne są obecnie znacznie częstsze w przypadku lekarzy, którzy pracują od kilku lat, niż w przypadku młodych lekarzy.

Jednak chociaż poprawiamy bezpieczeństwo pacjentów wśród nowych lekarzy, jest jeszcze jedna grupa personelu, o którą coraz bardziej się niepokoję. Współpracownicy lekarzy (PA) pracują w NHS od ponad 20 lat i zostali zatrudnieni, aby pomóc złagodzić niektóre z zadania administracyjne i rutynowe od lekarzy.

Jednak z biegiem lat ich rola uległa zmianie i obecnie są wykorzystywani do wypełniania luk pozostawionych przez brak lekarzy pierwszego kontaktu i młodszych lekarzy – samodzielnie przeprowadzają całe wizyty.

Jest to niesprawiedliwe wobec samych agencji płatniczych i naraża pacjentów na ryzyko.

W 2022 roku Emily Chesterton, 30-letnia aktorka, zmarła po błędnej diagnozie u lekarza rodzinnego z powodu lęku: miała zakrzep krwi w płucach.

Zakrzep krwi nie jest rzadkością, ale jego wykrycie nie jest łatwe. Dlatego też, aby zostać lekarzem pierwszego kontaktu, oprócz ukończenia szkoły medycznej, kształcenie wymaga co najmniej pięciu lat.

To obszerne szkolenie ma na celu wyćwiczenie nieświadomej niekompetencji i nauczenie, kiedy poprosić o pomoc.

Ci, którzy trzymają sznurki do portfela, wykorzystują lekarzy jako tańszy sposób zapewnienia opieki medycznej

Ci, którzy trzymają sznurki do portfela, wykorzystują lekarzy jako tańszy sposób zapewnienia opieki medycznej

Jednak Emily nie była badana przez lekarza pierwszego kontaktu, jak myślała, ale przez lekarza towarzysza.

Mają zaledwie dwuletnie szkolenie po uzyskaniu stopnia niemedycznego i mogą rozpocząć pracę w przychodni pierwszego kontaktu, przyjmując pacjentów bez dodatkowego przeszkolenia.

Ten nowy model opieki medycznej wkradł się do NHS bardziej przez przypadek niż z założenia, a kierownictwo medyczne (niektóre Royal Colleges, GMC i NHS England) promuje tę rolę bez regulacji określających, co agencje płatnicze mogą, a czego nie mogą robić, a także poziomy potrzebnego nadzoru.

Przychodnia pierwszego kontaktu, w której zatrudniono lekarza zastępczego w przypadku Emily Chesterton, nie złamała żadnych zasad – ponieważ nie obowiązywały żadne zasady.

Nie rozumiejąc w pełni ryzyka, ci, którzy trzymają sznurki portfela, np. właściciele przychodni lekarskich i kierownicy szpitali, wykorzystują agencje płatnicze jako tańszy sposób zapewnienia opieki medycznej i załatania luk.

Zachęcono ich nawet do tego dzięki programowi zwrotu kosztów dodatkowych ról (który zakończył się 2 sierpnia). Fundusze te można wykorzystać na zatrudnienie asystentów asystentów, ale nie lekarzy pierwszego kontaktu (profesjonalistów, których pacjenci naprawdę chcą widzieć!).

Chociaż nie jestem przeciwny idei współpracowników lekarzy, potrzebujemy ich, aby pracowali zgodnie z pierwotnymi założeniami – byli zarejestrowani w niemedycznym organie regulacyjnym, mieli określony zestaw umiejętności i zapewniali szczególną opiekę zgodnie z protokołami, pod nadzorem starszego lekarza .

Jednak od grudnia będą oni podlegać regulacjom GMC, co pogłębi zamieszanie, że w rzeczywistości są to lekarze typu.

Prawdziwym niepokojem nie są nowi lekarze i Czarne Środy, ale marsz nieuregulowanych lekarzy, którzy się Tobą opiekują.

I jeśli nie nastąpi pilne ponowne przemyślenie, to, co wydawało się dobrym pomysłem na poprawę opieki, zakończy się dokładnie odwrotnie.

@drrobgalłoway



Link źródłowy