Kiedy Barbora Krejcikova stała z naczyniem Venus Rosewater Dish w dłoniach, nie mogła przestać mówić jednej rzeczy.
„Nie mam w tej chwili słów, to po prostu niewiarygodne” – powiedział Czech, słysząc wiwaty publiczności.
Zapytana, co to znaczy dla Czech mieć kolejnego mistrza Wimbledonu, odpowiedziała: „No cóż, chyba nikt nie wierzy, że dotarłam do finału i nikt nie wierzy, że wygrałam Wimbledon.
– Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Krejcikova przybyła do SW19 po wygraniu zaledwie trzech meczów w ciągu pięciu miesięcy, co było wynikiem sezonu nękanego kontuzjami i chorobami.
Opuszcza go jako mistrzyni Wimbledonu, wygrywając siedem meczów z rzędu i kończąc porywającym zwycięstwem 6-2 2-6 6-4 z siódmą rozstawioną Jasmine Paolini.
Turniej rozpoczął się dla Krejcikovej od mocnego zwycięstwa w trzech setach nad Veroniką Kudermetovą, po czym nastąpił remis 7:5.
Skądś Krejcikova znalazła grę, dzięki której niewiarygodne marzenie stało się rzeczywistością.
„Dwa tygodnie temu miałam bardzo ciężki mecz, a wcześniej nie byłam w dobrej formie, ponieważ doznałam kontuzji i choroby” – powiedziała.
„Nie miałem zbyt dobrego początku sezonu. To niewiarygodne, że stoję tutaj i wygrałem Wimbledon.
„Nie mam pojęcia [how it happened].”