Strona główna Biznes Europa musi wyjść poza otchłań wyborów w USA – Euractiv

Europa musi wyjść poza otchłań wyborów w USA – Euractiv

46
0


Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych (USA) zawsze niosą ze sobą niepewność i niespodzianki, a ten nie jest wyjątkiem. Cały świat obserwuje – od spraw sądowych Trumpa po jego atak, a także nagłą zmianę kandydatury Demokratów Joe Bidena na Kamalę Harris – i słusznie.

Alicia García Herrero jest starszym pracownikiem w Bruegel. Jest także głównym ekonomistą regionu Azji i Pacyfiku we francuskim banku inwestycyjnym Natixis oraz niezależnym członkiem zarządu grupy ubezpieczeniowej AGEAS.

Wynik wyborów zaplanowanych na 5 listopada będzie decydujący nie tylko dla przyszłości Stanów Zjednoczonych, ale także reszty świata. W przeszłości filary amerykańskiej polityki zagranicznej nieznacznie różniły się w zależności od kandydatów Republikanów i Demokratów, ale obecnie tak nie jest.

Jedyne, co łączy obie strony, to niechęć do Chin.

Od polityki otwartej broni administracji Billa Clintona po niepewny zwrot Baracka Obamy do Azji, Trump nagle przeszedł w stronę powstrzymywania, tworząc bariery dla Chin na kilku frontach. Zaczynając od handlu, szczególnie wysokich ceł importowych, Trump zakazał chińskim przejęciom amerykańskich firm i ograniczał współpracę naukową.

Co zaskakujące, po wygraniu wyborów w 2020 roku Biden nie powrócił do niejednoznacznego stanowiska Obamy w sprawie Pekinu. Zamiast tego zintensyfikował politykę Trumpa mającą na celu powstrzymanie Chin, jeszcze bardziej zwiększając cła importowe i ograniczając dostęp chińskich firm do amerykańskiej technologii poprzez kontrolę eksportu, zwłaszcza w dziedzinie zaawansowanych półprzewodników, oraz – inaczej niż Trump – w koordynacji ze swoimi sojusznikami.

Tendencja do coraz ostrzejszego stanowiska wobec Chin utrzymuje się w trakcie obecnej kampanii wyborczej, nie tylko w zakresie stanowisk bronionych przez Trumpa i Bidena, które zdaje się przyjmować kandydatka Demokratów Kamala Harris, ale także za pośrednictwem dwóch kandydatów na wiceprezydentów, choć z różnymi niuansami .

Ze strony republikanów JD Vance zagłębił się w agresywne i niekonsekwentne przemówienie Trumpa na temat tego, jak Chiny w dalszym ciągu wykorzystują amerykańską gospodarkę. Demokrata Tim Walz z kolei podkreślił stosunki z Chinami na poziomie bardziej ideologicznym, podkreślając znaczenie obrony praw człowieka w stosunkach między obydwoma mocarstwami.

Różnica między tymi stanowiskami może wydawać się subtelna, ale w rzeczywistości jest bardzo istotna dla relacji Europy i Chin. W szczególności Europie bardzo trudno będzie nie podążać za polityką administracji Harrisa-Walza wobec Chin, gdyż jej centralnym punktem będzie najprawdopodobniej ochrona wartości demokratycznych.

Poza konsensusem w sprawie Chin, pomimo niuansów, polityka zagraniczna Trumpa i Harrisa nie może być bardziej zdystansowana.

Bilet Trumpa-Vance’a wzywa Stany Zjednoczone do trzymania się z daleka od kluczowych konfliktów naszych czasów, a zwłaszcza wojny na Ukrainie, w nadziei na przyciągnięcie głosów przeciętnego obywatela amerykańskiego, który woli, aby jego podatki były wykorzystywane na inne cele .

Stanowisko Harris w sprawie wojny na Ukrainie, przynajmniej na razie, wydaje się bardziej niejednoznaczne niż stanowisko Bidena, znając wagę głosów, jeśli opowiada się on za bezwarunkowym wsparciem dla Kijowa wykraczającym poza wypłatę pakietu pomocy finansowej zatwierdzonego przez Kongres USA w kwietniu ubiegłego roku.

Jasne jest, że Unia Europejska (UE) nie może oczekiwać, że Stany Zjednoczone będą nadal zapewniać Ukrainie wsparcie finansowe, nawet jeśli wybory wygrają Demokraci.

Chociaż mandat Harrisa-Walza jest z pewnością bardziej atrakcyjny dla interesów europejskich, nie powinniśmy sądzić, że pozostanie tak atlantycki, jak mogły być inne administracje amerykańskie. W rzeczywistości administracja Bidena, pomimo atlantyckiego pochodzenia, nie liczyła na UE w zakresie swojej strategii w regionie Indo-Pacyfiku, mimo że w regionie obecne są Francja i Wielka Brytania.

Oznacza to, że niezależnie od tego, kto wygra wybory w USA, Europa musi przygotować się na to, co będzie dalej. Przygotowania rozpoczynają się od zaakceptowania szeregu faktów, poczynając od malejącego znaczenia gospodarczego UE na świecie, zmniejszonej wagi militarnej Unii w czasie, gdy bezpieczeństwo ma kluczowe znaczenie, a także geograficznej izolacji regionu od centrum światowej gospodarki i interesów USA: Indo-Pacyfik.

Tylko jeśli te przesłanki zostaną przyjęte, UE będzie mogła poczynić postępy w budowaniu potrzebnej jej strategicznej autonomii.

Ponieważ Stany Zjednoczone stają się coraz bardziej protekcjonistyczne, a Chiny pragną przejąć rynki zagraniczne przy braku popytu krajowego, Europa musi dążyć do pełnej integracji swojego rynku krajowego. Łatwiej to powiedzieć niż zrobić, gdyż taka integracja nie jest możliwa bez większej centralizacji polityk gospodarczych, co wymaga przeniesienia kompetencji z państw członkowskich do centrum, czyli Komisji Europejskiej.

Co więcej, w świecie rywalizacji wielkich mocarstw, takim jak ten, w którym żyjemy, władza polityczna i militarna ma większą wagę niż władza gospodarcza, czyli obszary, w których UE pozostaje zbiorem 27 różnych państw o ​​różnych interesach.

Ewentualny koniec sojuszu transatlantyckiego w przypadku wygrania przez Trumpa listopadowych wyborów powinien być dla UE wystarczającym bodźcem do dalszych działań poprzez integrację rynku europejskiego i centralizację polityk (nie tylko gospodarczych). Jest to jedyny sposób, w jaki kraje UE mogą zwiększyć swoją siłę polityczną i militarną.

Podsumowując, zamiast w dalszym ciągu obawiać się wyniku wyborów w USA, UE powinna pracować nad złagodzeniem ich wpływu, jakikolwiek by on nie był.





Link źródłowy