Kiedy w zeszłym tygodniu usłyszałem o śmierci byłego wicepremiera Johna Prescotta, wiadomość ta natychmiast przywołała na myśl jego osobę.
Jednakże, w przeciwieństwie do wielu innych, nie myślałem o jego dwóch Jagach ani o tym, jak uderzył protestującego.
Zamiast tego przypomniałam sobie, jak wyznał, że od wielu lat cierpiał na zaburzenia odżywiania. W swojej autobiografii Pulling No Punches z 2008 roku przyznał, że w latach 80. uległ bulimii, aby poradzić sobie ze stresem związanym ze służbą w ówczesnym gabinecie cieni Partii Pracy.
Pisał o wstydzie i zakłopotaniu, jakie odczuwał jako mężczyzna cierpiący na zaburzenia odżywiania, powszechnie uważane za „chorobę kobiecą”.
Obawiając się, że zostanie uznany za niestabilnego i stwarzającego zbyt duże ryzyko, aby być ministrem, ukrywał swój problem.
Pomimo jego odwagi w upublicznieniu swoich bitew, jego odkrycie spotkało się z zamieszaniem, a nawet wyśmiewaniem. Jak mężczyzna w średnim wieku mógł zachorować na coś, co wówczas uważano za chorobę nastolatki? A dlaczego miał nadwagę? Pokazało, jak wiele nieporozumień narosło wokół zaburzeń odżywiania. To było 16 lat temu i nie jestem pewien, czy wiele się zmieniło.
Prowadziłam klinikę zaburzeń odżywiania i nadzorowałam grupę terapeutyczną dla pacjentów z bulimią. Przez lata przyjmowałam tysiące pacjentów cierpiących na tę chorobę. W tym czasie jedną z najbardziej bolesnych rzeczy, których się dowiedziałem, jest to, że większość pacjentów z bulimią czeka ponad dziesięć lat, zanim zacznie szukać pomocy. Dzieje się tak, ponieważ podobnie jak Lord Prescott odczuwają mieszaninę wstydu, poczucia winy i zażenowania.
Wiele osób cierpiących na zaburzenia odżywiania ma miażdżąco niską samoocenę i poczucie własnej wartości, przez co czują, że nie zasługują na pomoc i że są niegodne pomocy. Niektórym bulimikom może zająć dużo czasu rozpoznanie, że mają tę chorobę. Choć brzmi to dziwnie, bulimia często ich dotyka i staje się normalną częścią ich życia. Często dopiero, gdy ktoś o tym wspomni, zdaje sobie sprawę, że jego zachowanie jest niebezpieczne i stanowi wyraz choroby psychicznej.
Bulimia to cykl zachowań składający się z trzech głównych elementów. Pierwszym z nich jest objadanie się. Często rozwija się jako sposób radzenia sobie z ekstremalnym stresem lub niepokojem lub regulowania emocji. Ludzie mogą spożywać ogromne ilości – kilka tysięcy kalorii – na jednym posiedzeniu. Podczas objadania się osoba może chwilowo poczuć się lepiej, gdy poczuje uwolnienie emocjonalne.
John Prescott, na zdjęciu z 2008 roku, opisał swoją bulimię w swojej autobiografii Pulling No Punches
Bulimiczkę zazwyczaj opanowuje uczucie wstydu i wstrętu, co prowadzi do drugiej części – oczyszczenia.
Zwykle zmuszają się do wymiotów, aby pozbyć się zjedzonego jedzenia. W zależności od długości obżarstwa i zjedzonej ilości, część jedzenia zostanie wchłonięta, co wyjaśnia, dlaczego niektórzy bulimicy mają nadwagę.
Ostatnim elementem jest to, że następnie ukarzą się, ograniczając spożycie pożywienia, jedząc bardzo mało lub wcale. Brak pożywienia skutkuje niskim poziomem cukru we krwi i często następnego dnia są tak głodni, że wywołuje to objadanie się i cały okropny cykl zaczyna się od nowa.
Bulimia niesie ze sobą bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia fizycznego, takie jak potencjalnie śmiertelne zmiany w substancjach chemicznych w organizmie, w tym niski poziom potasu oraz uszkodzenie przewodu pokarmowego, gardła i zębów. Bardzo niebezpieczne z psychologicznego punktu widzenia jest również to, że osoby cierpiące na tę przypadłość nie wypracowują strategii radzenia sobie z problemami życiowymi, które doprowadziły do objadania się.
Większość ludzi będzie świadoma rodzaju bulimii, który właśnie opisałem. Istnieje jednak drugi typ, bardziej podstępny i trudniejszy do wykrycia – osoby na nie często nie wierzą, że jest to zaburzenie odżywiania, przynajmniej na początku. Nazywa się to „podtypem nie przeczyszczającym” i polega na tym, że nie wymiotuje, ale robi coś innego, aby wyeliminować zjedzone jedzenie. Zamiast przeczyszczania, mogą na przykład przesadzić z wysiłkiem fizycznym lub obsesyjnie liczyć kalorie.
Przez nadmierne ćwiczenia ludzie wmawiają sobie, że są zdrowi. Często są zaskoczeni, gdy wyjaśniasz, że mają rodzaj bulimii. Problemy często nie zwracają uwagi lekarza, dopóki z jakiegoś powodu dana osoba nie jest w stanie wykonać kompensacyjnego zachowania w postaci „kary”.
Przez lata widziałem sporo pacjentów, którzy należeli do klubów biegaczy lub kolarstwa, ale z wiekiem nabawili się kontuzji, co oznaczało, że nie mogli już tyle ćwiczyć, aby zrekompensować swoje napady objadania się. To spowodowało u nich cierpienie na poziomie trudnym do opisania. Oprócz siebie z niepokoju, kilka próbowało popełnić samobójstwo.
Widziałem też sporo młodszych mężczyzn, którzy na pozór wyglądali zdrowo i krzepko. Jednakże, gdy coś ich wyzwalało, wymykali się spod kontroli i objadali się tym, co uważali za „niezdrowe” jedzenie, takie jak chipsy, ciasta, herbatniki i czekolada.
Następnie odpokutowali, podejmując się karnych treningów, które spaliły wszystkie dodatkowe spalone kalorie.
Słuchanie niektórych historii było naprawdę przerażające. Jeden z mężczyzn zwrócił się o pomoc dopiero po tym, jak upadł na siłowni, ponieważ przez sześć godzin ćwiczył na bieżni i zmartwiony personel musiał zabronić mu korzystania z niej.
Dobra wiadomość dla osób cierpiących na bulimię, niezależnie od jej rodzaju, jest taka, że specjalistyczne leczenie daje bardzo dobre wyniki.
Obserwowanie, jak ludzie dręczeni bulimią wracają do zdrowia dzięki psychoterapii, było jednym z powodów, dla których pokochałam pracę w dziedzinie zaburzeń odżywiania.
Ważne jest, aby osoby z zaburzeniami odżywiania zrozumiały, że nie mają powodu się wstydzić ani zawstydzać – są chore i zasługują na nasze współczucie, wsparcie i pomoc.
Zoe ma prawo stawiać rodzinę na pierwszym miejscu
Zoe Ball rezygnuje z prowadzenia programu śniadaniowego w BBC Radio 2
Zoe Ball ogłosiła, że rezygnuje z programu w Radio 2, aby móc spędzać więcej czasu z rodziną. Wiele osób szybko zwróciło uwagę, że jej syn ma 23 lata, a córka 14. Na pewno nie potrzebują mamy w pobliżu? Pozwolę sobie być innego zdania.
Zwłaszcza jej córka jest w bardzo ważnym wieku. Tak, większość 14-latków nie chce, żeby ich mama kręciła się w pobliżu i krępowała ich styl. Ale każdy, kto zna nastolatki, będzie wiedział, że istnieją one w tym dziwnym wieku pośrednim, oscylującym pomiędzy byciem dorosłym a dziecinnością.
Są chwile, kiedy mogą wydawać się bardzo młode i potrzebują wsparcia lub przytulania mamy lub taty. Wychodząc niepewnie w świat, nastolatki muszą wiedzieć, że ktoś wciąż tam jest i się o nich troszczy. Nawet jeśli udają, że tak nie jest.
Słownik Cambridge uznał słowo „manifest” za słowo roku. Termin ten odnosi się do idei, że można coś osiągnąć, po prostu bardzo tego chcąc. Jest to trend pokolenia Z, który cieszy się ogromną popularnością w mediach społecznościowych.
Jest to oczywiście całkowicie nienaukowe. Przykład tego, co psychologowie nazywają „myśleniem magicznym” – przekonaniem, że życzenie czegoś lub wykonanie rytuału sprawi, że to się stanie.
Powodem, dla którego nienawidzę idei manifestowania się, jest to, że zachęca ona ludzi do biernego uczestniczenia we własnym życiu. Zaprzecza jakiemukolwiek poczuciu sprawczości i kontroli nad tym, co ci się przydarza, niczym innym jak zdmuchnięciem świeczek i pomyśleniem życzenia.
Jednak mamy ogromną kontrolę nad kierunkiem naszego życia i uzyskaniem tego, czego chcemy w życiu. Raczej mieć nadzieję wbrew nadziei, że dostaniesz to, czego chcesz, wyjdź i zrób coś. Zdobądź kwalifikacje, nawiąż kontakty, kształć się, zostań wolontariuszem, zdobądź doświadczenie.
Tak, znacznie trudniejsze niż manifestacja, ale także znacznie bardziej skuteczne.
Sekretarz zdrowia Wes Streeting ogłosił przegląd rozmieszczenia 3500 współpracowników lekarzy (lub asystentów, jak należy ich nazywać) obecnie pracujących w NHS. Mam nadzieję, że będzie zastrzegał, że agencje asystentów muszą sygnalizować pacjentom, że nie są lekarzami i w związku z tym mają ograniczenia zawodowe.