„Najpiękniejszym słowem w słowniku jest taryfa” – powiedział w zeszłym tygodniu były prezydent Donald Trump w Klubie Ekonomicznym w Chicago. „To moje ulubione słowo”.
Republikański kandydat na prezydenta przez ostatnie kilka tygodni przedstawiał coraz wyższe propozycje podniesienia opłat za zagraniczne towary wwożone do Stanów Zjednoczonych. Wezwał do wprowadzenia ogólnej stawki celnej w wysokości 20% na cały import, cła na co najmniej 60% na produkty z Chin, 100% taryf w sprawie narodów, które odchodzą od handlu dolarowego oraz a Taryfa 2000%. w pojazdach wyprodukowanych w Meksyku.
Ekonomiści przez the polityczny widmo sprzeciwiać się tym pomysłom, mówiąc najbardziej prawdopodobny wynik byłoby wyższe ceny dla konsumentów. Oto spojrzenie na to, jak działają cła i dlaczego są tak istotne w wyborach, w których koszty życia są głównym tematem.
Jakie są taryfy i kto je płaci
Taryfy, zwane również cłami lub opłatami, mają charakter odstraszający. Karzą krajowe firmy importujące towary wyprodukowane za granicą, aby zachęcić firmy do pozyskiwania większej liczby tych produktów w kraju. Kiedy na jakiś produkt – czy to arbuz, pralkę czy zaawansowany technologicznie komponent – nakładana jest cło, każda firma z siedzibą w USA, która go importuje, musi zapłacić rządowi pewien procent ceny tego produktu, a stawkę ustalają urzędnicy federalni .
Trump powiedział, że dochody z tych płatności będą ogromne. Proponuje wykorzystać je do sfinansowania wszystkiego, od obniżek podatków po dotowaną opiekę nad dziećmi. W zeszłym miesiącu chaotycznie odpowiadając na pytanie dotyczące tej ostatniej kwestii, stwierdził, że „te liczby” z dochodów z ceł „są znacznie większe niż jakiekolwiek liczby, o których mówimy, włączając koszty opieki nad dziećmi”.
Jednak każda firma zagrożona cłem ma dwie możliwości: albo zaprzestać importu docelowego produktu i zamiast tego kupić go w kraju, albo podnieść cenę sprzedaży. Kiedy firmy nie mogą znaleźć potrzebnych towarów w granicach USA po cenach, na jakie mogą sobie pozwolić, lub w ogóle, mają tendencję do przerzucania części lub całości kosztów taryfy na konsumentów.
Z tego powodu wiceprezydent Kamala Harris nazwała propozycje taryfowe Trumpa „podatkiem od sprzedaży nakładanym na Amerykanów”, który jej zdaniem podniesie koszty dla gospodarstw domowych o 4000 dolarów rocznie. Adam Hersh, starszy ekonomista w EPI Action, ramieniu rzeczniczym lewicowego Instytutu Polityki Gospodarczej, podaje te szacunki niżej, ale wciąż w przedziale czterocyfrowym i wynoszącym od 2500 do 3000 dolarów rocznie.
„Donald Trump nie tylko narzuci podwyżkę podatków dla klasy średniej o 4000 dolarów rocznie – jego plan trwale podniesie inflację, zmiażdży miejsca pracy w amerykańskim przemyśle i zaszkodzi pracownikom produkcyjnym bardziej niż jakikolwiek inny sektor” – powiedział Joseph Costello, rzecznik kampanii Harrisa oświadczenie. „Niezależni ekonomiści nieustannie ostrzegają przed zagrożeniami gospodarczymi związanymi z planem Trumpa i Amerykanie powinni to wziąć pod uwagę”.
Kampania Trumpa nie odpowiedziała na prośbę o komentarz.
Niezależnie od ostatecznych kosztów wielu ekonomistów zgadza się, że wyższe i bardziej powszechne cła podniosłyby ceny dla konsumentów.
„Ma rację, twierdząc, że jego cła są jak podatek od sprzedaży w tym sensie, że ostatecznie zapłacą konsumenci na całym świecie” – powiedział o twierdzeniu Harrisa Alan Deardorff, ekonomista z Uniwersytetu Michigan, specjalizujący się w handlu międzynarodowym. Ostrzegł jednak, że jedynie produkty w pełni importowane prawdopodobnie wzrosną w takim samym tempie, jak sama stawka celna; koszty towarów składanych w USA z różnych części importowanych i krajowych, takich jak samochody i samoloty, prawdopodobnie wzrosną o mniej.
Chociaż ekonomiści zasadniczo nie lubią ceł, obecnie cieszą się one większym poparciem obu partii niż przez dziesięciolecia. Obie strony są zgodne co do tego, że ciągłe obniżanie barier w handlu światowym ma szkodliwe konsekwencje gospodarcze i społeczne.
Niektórzy rolnicy i właściciele fabryk skarżyli się za rządów Trumpa, że wprowadzone przez nich cła szkodzą ich wynikom finansowym, co doprowadziło Biały Dom do przekazania dziesiątek miliardów dolarów dotacji dla producentów rolnych. Jednak administracja Bidena-Harrisa w dużej mierze nie zmieniła kursu. Zwiększyła cła swojego poprzednika na chińskie towary o około 300 miliardów dolarów, a nawet dodała dodatkowe cła na chińskie towary o wartości 18 milionów dolarów w strategicznych branżach, w tym na pojazdy elektryczne, półprzewodniki, stal i aluminium.
Wpływ na ceny i miejsca pracy
Trump i jego sojusznicy, którzy popierają jego politykę handlową, argumentują, że cła chronią i wzmacniają rynki krajowe, zachęcając rodzimych producentów do ekspansji. Postrzegają je także jako broń gospodarczą. Trumpa niedawno groził producentowi traktorów John Deere z Illinois nałożeniem 200% cła jeśli przeniesie produkcję do Meksyku.
Niektórzy ekonomiści od dawna snuli teorię, że gdyby Stany Zjednoczone nałożyły cła na jakiś produkt, zagraniczni producenci obniżyliby swoje ceny, aby uniknąć wypchnięcia z dużego, lukratywnego rynku amerykańskiego. Cła spadały na całym świecie od dziesięcioleci, zanim administracja Trumpa wprowadziła opłaty z 2018 r., co stworzyło naturalny eksperyment sprawdzający tę tezę.
Deardorff stwierdził, że od tego czasu „nie można znaleźć w danych niczego, co wskazywałoby na spadek cen zagranicznych”.
Ceny konsumpcyjne zawsze będą rosły, jeśli przeanalizuje się jakąkolwiek rozsądną analizę taryf.
Prof. Monica Morlacco, Uniwersytet Południowej Kalifornii
Nawet jeśli cła zmuszą niektórych zagranicznych producentów do obniżenia cen, amerykańscy konsumenci niekoniecznie odniosą z tego korzyści, twierdzi Monica Morlacco, profesor ekonomii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. W najlepszym wypadku cena po prostu spadłaby o kwotę mniejszą niż wysokość taryfy.
„Ceny konsumenckie zawsze będą rosły, jeśli przeanalizuje się jakąkolwiek rozsądną analizę taryf” – stwierdziła.
W rzeczywistości niektóre wcześniejsze cła Trumpa skłoniły krajowych producentów do podwyższenia cen. W 2018 r. Trump nałożył cła w wysokości od 20% do 50% na wiele pralek do użytku domowego z Korei Południowej, co skłoniło LG z siedzibą w Seulu do w odpowiedzi podnieść ceny. Ale to samo zrobili amerykańscy konkurenci marki, ponieważ nowe, droższe modele zagraniczne zwiększyły popyt na produkty produkowane w USA.
Przeglądanie danych cenowych, badacze z Uniwersytetu w Chicago później znalezione „w wynikach brak wyraźnego rozróżnienia pomiędzy markami krajowymi i zagranicznymi, wszystkie w przedziale od 5 do 17 procent” – a suszarki, które nie podlegały cłom, ale często kupowane były razem z pralkami, również odnotowały wzrost cen.
W następnym roku gazeta nowojorskiej Rezerwy Federalnej wykazała cła Trumpa i inną protekcjonistyczną politykę handlową kosztowało amerykańskich konsumentów 1,4 miliarda dolarów każdego miesiąca. „Cła zostały prawie całkowicie przeniesione na ceny krajowe w USA, tak że cały wpływ ceł spadł na krajowych konsumentów” – napisali autorzy.
Pomijając ceny, „ludzie wierzą, że cła będą chronić krajowe miejsca pracy i podoba im się pomysł, że możemy pomóc naszym amerykańskim pracownikom” – powiedział Robert Lawrence, profesor międzynarodowego handlu i inwestycji oraz starszy pracownik w Peterson Institute for International Economics . „Myślę, że się mylą”.
Dzieje się tak częściowo ze względu na wpływ ceł na światowy handel, stwierdził: „Będziemy kupować mniej od obcokrajowców, ponieważ ich towary są droższe. Będziemy zatem mieć niekorzystny wpływ na nasze nakłady i dlatego będziemy mogli sprzedawać mniej za granicą”.
Wyborcy mają jednak mieszane opinie na temat taryf. Jakiś Ankieta NBC News w tym miesiącu okazało się, że niewiele ponad jedna trzecia wyborców opowiadała się za stawkami powszechnymi, podczas gdy większość pozostałych była przeciwna lub obojętna, ale Sondaż Reuters/Ipsos w połowie września niewielka większość popierała plany taryfowe Trumpa.
Kiedy ludzie myślą o cłach, myślą o przywróceniu miejsc pracy lub otwarciu fabryk, powiedział Maurice Obstfeld, starszy pracownik naukowy w Instytucie Petersona.
„To godne pochwały cele społeczne” – stwierdził. „Ale społeczeństwo mniej rozumie na temat ceł, że podnoszą one ceny dla konsumentów, a także dla przedsiębiorstw korzystających z chronionych środków produkcji. Nie są zbyt skuteczne w przywracaniu miejsc pracy na dużą skalę”.
Bezpartyjna Fundacja Podatkowa, która zazwyczaj opowiada się za niższymi podatkami i inną polityką probiznesową, tak zrobiła szacowany że najnowsze plany taryfowe Trumpa zmniejszą produkt krajowy brutto USA o 0,8% i będą kosztować 684 000 miejsc pracy. Tworzone miejsca pracy często kosztują więcej, niż wynosi wynagrodzenie za pracę, twierdzą ekonomiści. W badaniu pralek przeprowadzonym na Uniwersytecie w Chicago badacze oszacowali, że każde utworzone miejsce pracy kosztuje konsumentów około 815 000 dolarów rocznie.
Mimo to Obstfeld uznał polityczną atrakcyjność ceł w wielu regionach, które borykają się z utratą miejsc pracy w przemyśle. Ekonomistom łatwo jest powiedzieć, że niekonkurencyjne branże powinny zbankrutować, ale „mówimy o prawdziwych ludziach, którzy mają prawdziwą pracę” – stwierdził.
„To jeden z powodów, dla których ochrona może być popularna” – stwierdził Obstfeld. „Ponieważ w przeciwnym razie wiele osób będzie wieszanych do wyschnięcia”.