Jednym słowem Celtic byli miękcy.
Wiele bramek miało swoje źródło w sytuacji, gdy gracze tracili fabułę będąc w posiadaniu piłki. Dazen Maeda tego dokonał; Alastair Johnston tego dokonał; Auston Trusty to zrobił. Trzech różnych zawodników Celticu zrobiło to w odstępie kilku sekund przed siódmą bramką.
Rodgers nazwał to „testem kwasowym”. „Dla nas oznacza to wyniesienie naszej gry na wyższy poziom” – powiedział w przeddzień meczu.
Oczywiście nie powiedział, o jakim kierunku myśli, mówiąc o kolejnym poziomie. W górę czy w dół?
Dortmund mógł zauważyć, jak Rodgers mówił o walce o tym, w jak świetnym miejscu znajduje się zespół (nie miał na myśli Dortmundu) i skąd wiedział, że mają mentalność pozwalającą „szkodzić zespołom”.
Na podstawie tygodniowych tras klubów z niewielkim procentem ich budżetu. Słaby dowód, który postanowiono zinterpretować jako przekonujący. Ponownie.
Było to monumentalne upokorzenie dla Celticu, drużyny, która po raz kolejny wpadła w pułapkę wiary, że tylko dlatego, że możesz grać w piłkę nożną na luzie przeciwko St Johnstone w Perth w sobotę, oznacza, że możesz spróbować zrobić to samo przeciwko Borussii w Dortmundzie w sobotę. Wtorek.
Pragmatyzm? Zamknięcie przestrzeni? Pozostać w walce? Utrzymać zwarty i zwarty charakter w obliczu oczywistego tempa i niebezpieczeństwa w Dortmundzie? Nie, nie. Ustawili się tak, jak ustawili się przeciwko St Johnstone, Falkirk, Hibs i Rangers.
Czuli, że mogą zmierzyć się z Dortmundem, ponieważ tak robią w Szkocji, a przeciwnicy padają im do stóp. Byli dość uparci, jeśli chodzi o gotowość przeniesienia krajowej wyższości na bezlitosne pola Europy. Nie ma ich w pobliżu.
Dopóki Rodgers nie wprowadzi nieco spóźnionego realizmu w grach najlepszych w Europie, sytuacja prawdopodobnie będzie się powtarzać. Jeśli nie zmieni kursu, będą kolejnym ofiarą ataku.