Wysoce zaraźliwy wirus, który może powodować poronienia, ogarnia Wielką Brytanię, a winą za to może być Covid i niekończące się blokady.
MailOnline może ujawnić, że poziom parwowirusa B19 osiągnął najwyższy poziom od dziesięciu lat u kobiet w wieku rozrodczym w Anglii.
Sam wirus wywołuje „zespół policzka” – nazwany tak ze względu na charakterystyczną wysypkę, którą powoduje.
Chociaż jest powszechna, ale zazwyczaj nieszkodliwa u dzieci, może okazać się poważniejsza u dorosłych, zwłaszcza u kobiet w ciąży.
Według NHS aż jedna na osiem ciąż dotkniętych parwowirusem kończy się poronieniem. Ryzyko jest największe w ciągu pierwszych 20 tygodni.
Twoja przeglądarka nie obsługuje ramek iframe.
Twoja przeglądarka nie obsługuje ramek iframe.
Sam wirus wywołuje „zespół policzka” – nazwany tak ze względu na charakterystyczną wysypkę, którą powoduje
Niektóre kobiety straciły już dzieci w wyniku trwającej epidemii.
Jedna kobieta szczegółowo opisuje swoje doświadczenia z forum mamanet na początku tego roku nalegał, aby przyszłe matki poważnie potraktowały objawy choroby.
„Złapałam coś, co uważałam za grypę, około 12 tygodnia ciąży” – napisała.
„Zaczęło się od dreszczy, gorączki i bólów całego ciała. Trwało to z bólami głowy, nadgarstkami i stawami.
„Ja też wymiotowałem przez cały dzień, ale zastanawiałem się, czy to nie były moje poranne mdłości. Potem przez kilka tygodni czułem się bardzo postwirusowo.
„Dopiero wtedy obudziłam się pewnego ranka z jasnoczerwoną twarzą (wysypka wskazuje na koniec infekcji), która towarzyszyła mi przez kilka dni/było gorąco i czułam się, jakbym została spalona słońcem”.
Kiedy zwróciłam się o pomoc do położnej, okazało się, że to parwowirus, więc została wysłana na pilną obserwację, z rozdzierającym serce skutkiem.
„Poszłam tam we wtorek na badanie USG – byłam w 16 tygodniu ciąży – i stwierdziłam, że dziecko zmarło w wyniku zarażenia się parwowirusem.
„Widzenie na badaniu USG zdrowego i aktywnego dziecka w 12. i 13. tygodniu ciąży, wykonanie testu Harmony o niskim ryzyku i doskonałe badanie karku, a także stwierdzenie, że u dziecka nie bije serce, a całe dziecko jest wypełnione płynem, było nie do zniesienia”.
Chociaż parwowirus jest powszechny, ale zazwyczaj nieszkodliwy u dzieci, może okazać się poważniejszy u dorosłych, zwłaszcza u kobiet w ciąży. Niestety, niektóre kobiety straciły już dzieci w wyniku trwającej epidemii
„Najbardziej niepokojące było to, że konsultant powiedział, że zazwyczaj rozpatrywał jedną sprawę rocznie, a w zeszłym tygodniu miał do czynienia z czterema sprawami”.
Zakończyła swój post stwierdzeniem, choć nie chciała straszyć ludzi, tę kwestię należy potraktować poważnie: „Chcę tylko zwiększyć świadomość, bo jeśli dzięki temu uratuje się życie choć jednego dziecka, warto”.
Parwowirus, który rozprzestrzenia się jak grypa, krąży zwykle wiosną i wczesnym latem.
Ogniska zwykle osiągają szczyt co cztery lata, a ostatni duży sezon przypada na rok 2018.
Kolejny szczyt miał zatem nastąpić podczas Covid.
Uważa się, że dwie trzecie dorosłych jest odpornych na parwowirusa, ponieważ przebyło już tę chorobę i cierpiało na łagodne objawy grypopodobne.
Jednak środki związane z pandemią przerwały rozprzestrzenianie się robaków, takich jak parwowirus, osłabiając odporność całej populacji.
Przypadki parwowirusa przyspieszyły pod koniec 2023 r., poza zwykłym sezonem.
Następnie w tym roku wskaźniki gwałtownie wzrosły, a w czerwcu brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia (UKHSA) zarejestrowała ponad 70 przypadków potwierdzonych laboratoryjnie. Od tego czasu poziom spadł.
Dla porównania w 2018 roku maksymalne miesięczne poziomy nigdy nie przekroczyły 50.
Wcześniej ostatnia duża epidemia miała miejsce w 2013 r., kiedy liczba przypadków przekroczyła 100.
Profesor Ian Jones, wirusolog z Uniwersytetu w Reading, powiedział, że ograniczenia wprowadzone w czasach pandemii mogły doprowadzić do podobnego wzrostu liczby przypadków, jaki zaobserwowano w kraju w przypadku Strep A.
Ilustracja cząstek parwowirusa B19 w krwiobiegu. Uważa się, że dwie trzecie dorosłych jest na nią odpornych, ponieważ już ją przebyło i ma jedynie łagodne objawy grypopodobne
„Krążenie wirusa w populacji zmienia się z biegiem czasu w górę i w dół, a obecnie znajdujemy się w fazie wzrostu, a liczba zachorowań jest tak wysoka, jak w ciągu ostatniej dekady” – stwierdził.
„W szczególności w latach Covid-19 było bardzo niewiele infekcji, więc liczba osób z odpornością nabytą w sposób naturalny mogła być niższa niż normalnie, co prowadzi do dużej liczby, którą obserwujemy”.
Dodał, że parwowirus jest tym, co eksperci nazywają infekcją „w tle”, na którą ludzie zwykle zapadają w dzieciństwie, a następnie uzyskują odporność na całe życie.
Chociaż choroba jest zwykle łagodna nawet w późniejszym życiu, dodał, że grupy ryzyka, takie jak kobiety w ciąży ze względu na potencjalny wpływ na płód, wymagają odpowiedniego monitorowania w przypadku zarażenia.
„Pracownicy służby zdrowia muszą mieć świadomość, że wirus jest w pobliżu, aby można było przeprowadzić badania w przypadku podejrzenia zakażenia jednej z grup ryzyka” – stwierdził.
Dr Simon Clarke, mikrobiolog komórkowy z Uniwersytetu w Reading, dodał, że chociaż podstawowa liczba przypadków wydaje się niska, prawdopodobnie wynika ona z niedoszacowania tego, co dzieje się w społeczności i jej potencjalnego wpływu na przyszłe matki.
Zakażenie ludzkim parwowirusem zwykle przebiega bezobjawowo, więc tak naprawdę nigdy nie mamy pełnego obrazu stopnia, w jakim parwowirus krąży w populacji w danym momencie” – stwierdził.
„Chociaż liczby te są niskie, co oznacza, że niewielkie wahania liczby infekcji mogą wyglądać na bardziej dramatyczny wzrost niż w rzeczywistości, ryzyko poronienia oznacza, że nie należy go lekceważyć”.
Podobnie jak profesor Jones podejrzewał, że blokady i inne ograniczenia związane z Covid-19 doprowadziły do ograniczenia przenoszenia wirusa i nie można wykluczyć, że obecnie odporność społeczeństwa jest niższa.
„Podobnie jak Covid, ludzki parwowirus przenosi się z człowieka na człowieka, dlatego wydaje się prawdopodobne, że blokady i ograniczenia ograniczyły rozprzestrzenianie się również tego wirusa i być może teraz wracamy do bardziej normalnego schematu infekcji” – stwierdził.
„Biorąc pod uwagę bardzo małą liczbę wykrytych przypadków, nie można z całą pewnością stwierdzić, że nastąpił spadek ogólnego poziomu odporności populacji na parwowirus, ale nie można tego wykluczyć”.
Testy na parwowirusa – który można łatwo pomylić z innymi chorobami wywołującymi wysypkę, w tym różyczką – nie są przeprowadzane w sposób spójny w całym kraju.
Badaniom poddawane są wyłącznie matki, które miały kontakt z zakażonymi osobami lub u których wystąpiła wysypka.
Kobiety w ciąży, u których potwierdzono zakażenie, są pod ścisłą obserwacją przez trzy miesiące za pomocą regularnych badań ultrasonograficznych w celu sprawdzenia stanu zdrowia ich dziecka.
Obecnie nie ma możliwości bezpośredniego leczenia choroby ani zapobiegania zakażeniu dziecka.
Niemowlęta w łonie matki mogą cierpieć na anemię płodową w wyniku zakażenia parwowirusem i choć czasami można ją wyleczyć poprzez specjalną transfuzję krwi do płodu, sama procedura niesie ze sobą ryzyko poronienia.