Hiszpania była lepszą drużyną, ale myślę, że wszyscy oczekiwaliśmy więcej od Anglii w Berlinie.
Na początek Hiszpania dominowała w posiadaniu piłki, czego nie robiła w wielu meczach w ciągu ostatnich kilku tygodni. Grają teraz w nieco inny sposób niż wtedy, gdy odnosili sukcesy w przeszłości, ale w pewnym sensie ich powstrzymaliśmy i pozwoliliśmy im grać we własnym tempie.
Nie możesz tego zrobić przeciwko drużynie, która ma tak wielu wartościowych zawodników, ponieważ mogą cię skrzywdzić. Anglia przekonała się o tym na własnej skórze.
W drugiej połowie uszło nam to na sucho, ponieważ Jordan Pickford świetnie obronił, gdy prowadzili 1:0, a oni zmarnowali kilka naprawdę dobrych okazji, aby odwrócić losy meczu.
Potem dostaliśmy zmiany od Garetha i wyrównanie od jednego z zawodników, który wszedł na boisko, i nagle zaczynamy myśleć: „Trzymaj się, zaczynamy jeszcze raz”. Kolejny powrót… może, tylko może, kolejne zwycięstwo.
W drodze do finału przeszliśmy od straty bramki, aby przejść przez każdą rundę pucharową, a bycie zespołem, który przeżył wspaniałe momenty, a nie świetnym zespołem, doprowadziło nas tak daleko.
To jednak nie wystarczyło, aby wykoleić Hiszpanię. Zasłużyli na zwycięstwo we wszystkich sześciu poprzednich meczach na tym turnieju i zasłużyli na zwycięstwo także w tym.
Przecięli nas przez środek, aby zdobyć zwycięską bramkę i zdominowali nas w taki sam sposób, w jaki zdominowali konkurencję.
Tak, byliśmy blisko zdobycia drugiego gola po stałym fragmencie gry pod koniec meczu, ale jeśli mamy być szczerzy, wszyscy wiemy, że Hiszpania rozegrała mecz w taki sposób, w jaki większość ludzi chciała, żeby Anglia go rozegrała, czyli na noga przednia.