Strona główna zdrowie Jak Covid faktycznie URATOWAŁ życie mamie z Arizony – po tym, jak...

Jak Covid faktycznie URATOWAŁ życie mamie z Arizony – po tym, jak rak rozprzestrzenił się na jej mózg

36
0


Tenę Hughes planowała wyprawę safari po Afryce, kiedy nagle uzyskała pozytywny wynik testu na obecność Covida.

Infekcja zrujnowała wakacje życia, ale ostatecznie uratowała życie mieszkańcowi Arizony.

Nie wiedziała, że ​​od półtora roku zmagała się z nowotworem.

Guzy rozprzestrzeniły się na jej mózg i były odpowiedzialne za ból „miażdżący czaszkę”, który przypisała migrenom.

Pozytywny wynik testu na Covid był dla niej impulsem do udania się na kontrolę do lekarza i uważa wirusa za swojego „wybawiciela”.

Pani Hughes z Phoenix zawsze była aktywna, uwielbia wędrówki i często podnosi ciężary.  Jednak choroba nowotworowa odsunęła ją od zajęć, które zawsze kochała

Pani Hughes z Phoenix zawsze była aktywna, uwielbia wędrówki i często podnosi ciężary. Jednak choroba nowotworowa odsunęła ją od zajęć, które zawsze kochała

Po przejściu operacji usunięcia guzów mózgu pani Hughes przeszła kilka serii napromieniania mózgu.  Następnie rozpoczęła immunoterapię, która zmniejszyła guz w śledzionie

Po przejściu operacji usunięcia guzów mózgu pani Hughes przeszła kilka serii napromieniania mózgu. Następnie rozpoczęła immunoterapię, która zmniejszyła guz w śledzionie

Powiedziała: „Mówiłam [the doctor] o mojej podróży i o tym, jak miałem jechać do Ugandy, żeby zobaczyć goryle, i wtedy powiedział, wiesz co, COVID uratował ci życie.

„Powiedział, że gdybyś wsiadł do samolotu, zanim osiągnąłbyś odpowiednią wysokość, umarłbyś”.

Zmiany ciśnienia w kabinie samolotu i duża wysokość powodują gwałtowny spadek poziomu tlenu w organizmie i wzrost ciśnienia między mózgiem a czaszką. Wszystko to zwiększa ryzyko potencjalnie śmiertelnych napadów padaczkowych.

Jej wyjazd do Ugandy na safari z przyjaciółką, aby zobaczyć zwierzęta na safari, był dla niej swego rodzaju świętem, ponieważ właśnie wyszła z toksycznego małżeństwa.

Jednak zaimprowizowana podróż została odwołana w dniu ich wyjazdu, gdy wynik testu na obecność Covida u pani Hughes był pozytywny.

Od około roku cierpiała na silne bóle głowy, ale myśl, że może zachorować na raka, nigdy nie przyszła jej do głowy.

Pani Hughes powiedziała DailyMail.com: Napięcie w szyi i niepokój, gdy był w naszym domu, narastały w mojej szyi i miałam wrażenie, że chwyta mnie za głowę.

„I dlatego bóle głowy były dla mnie stałym elementem.

„Miałem ibuprofen w ciężarówce. Miałem to w torebce, miałem w plecaku. Miałem go w torbie sportowej. Miałem to wszędzie. Brałam go ciągle, bo zawsze bolała mnie głowa. Ale zawsze przypisywałam to mojemu życiu i warunkom, w których mieszkam.

Jej miażdżące bóle głowy były spowodowane guzami w mózgu, które na rezonansie magnetycznym wyglądają jak białe, nieprzezroczyste masy

Jej miażdżące bóle głowy były spowodowane guzami w mózgu, które na rezonansie magnetycznym wyglądają jak białe, nieprzezroczyste masy

Trzy lata temu, gdy otrzymywała immunoterapię, jej układ odpornościowy zaatakował sam siebie, siejąc spustoszenie w wątrobie i nerkach.  Przez dwa miesiące była hospitalizowana

Trzy lata temu, gdy otrzymywała immunoterapię, jej układ odpornościowy zaatakował sam siebie, siejąc spustoszenie w wątrobie i nerkach. Przez dwa miesiące była hospitalizowana

Około 10 lat po pozytywnym wyniku testu na obecność wirusa i miażdżących bólach głowy spotkała się za pośrednictwem Zoom z lekarzem, który natychmiast polecił jej udać się na oddział ratunkowy w celu wykonania rezonansu magnetycznego.

Kiedy poszła do szpitala, aby poinformować ich, że wychodzi, lekarz, który przez cały dzień przeprowadzał badania, podbiegł, aby ją zatrzymać

„Pół godziny później… lekarz po prostu na mnie spojrzał i mówi: „Wiesz, robię to od dawna i jestem strzelcem. Masz cztery [tumors] w twoim mózgu.

To za lewym okiem było mniej więcej wielkości piłki golfowej, a obrzęk wypychał jedną stronę mózgu aż na drugą półkulę.

„A on powiedział: „Musimy to natychmiast usunąć”.

Lekarze wykonali jednak tomografię komputerową i PET i zdiagnozowali u niej czerniaka w czwartym stadium, z przerzutami do mózgu, płuc i śledziony.

Jest ciężarowcem i zapaloną turystką z Phoenix, więc nieustannie wystawia ją na działanie ostrych promieni słońca.

Ale nigdy nie zauważyła ciemnej plamy, która wskazywałaby, że ma raka.

Podczas gdy czerniak zaczyna się w komórkach skóry wytwarzających barwnik, rak może rozprzestrzenić się na inne części ciała poprzez układ limfatyczny.

Komórki czerniaka mogą również atakować naczynia krwionośne i przedostawać się do krwioobiegu, gdzie mogą przemieszczać się po całym organizmie, zakorzeniając się w różnych narządach i tworząc nowotwory.

Powiedziano jej wtedy, że mniej niż jedna piąta osób z tą samą diagnozą przeżywa po pięciu latach.

Ta sytuacja była traumatyczna dla jej synów, którzy byli przekonani, że ich matka nie wytrzyma

Ta sytuacja była traumatyczna dla jej synów, którzy byli przekonani, że ich matka nie wytrzyma

Ta sytuacja była niezwykle trudna dla jej chłopców, którzy już odczuwali stres związany z rozwodem.

Powiedziała: „Czytali o mojej diagnozie na swoich telefonach i myśleli: mama umrze. Ona nie wróci do domu.

„I dlatego było to dla nich tak traumatyczne. I właśnie teraz widzą mnie zdrowszą, widząc, jak robię normalne rzeczy, mam własny dom. Właśnie uczęszczają do terapeuty, gdzie w końcu otrzymują pomoc, której potrzebują.

Dzień po postawieniu diagnozy przeszła operację usunięcia guza z mózgu.

Następnie przeszła kilka rund naświetlania mózgu i wreszcie celowaną immunoterapię, która zwiększa siły organizmu do ataku na komórki nowotworowe.

Jednak ta immunoterapia okazała się zbyt skuteczna, ponieważ doprowadziła do tego, że jej układ odpornościowy zaatakował własny organizm, powodując rozległe uszkodzenie wątroby i nerek.

Zdecydowała się na czwartą operację usunięcia guzów, rezygnując z chemioterapii. Na szczęście immunoterapia zmniejszyła guz w śledzionie, a guz w płucu zmniejszył się.

Ale to nie trwało długo.

Przeszła zupełnie nową terapię o nazwie TIL, która turbodoładowuje komórki odpornościowe pochodzące z jej organizmu, aby wycelować w jej raka.  Po sześciu zabiegach jest już całkowicie wolna od raka

Przeszła zupełnie nową terapię o nazwie TIL, która turbodoładowuje komórki odpornościowe pochodzące z jej organizmu, aby wycelować w jej raka. Po sześciu zabiegach jest już całkowicie wolna od raka

Powiedziała: „I tak zostałam do 2023 roku, kiedy zrobiłam badanie PET i ten mały guz w moich płucach zaczął się powiększać. Zrobiłem więc to, co zawsze, powiedziałem, czy możemy to usunąć.

W zeszłym tygodniu pani Hughes została pierwszą pacjentką w stanie, która została skutecznie wyleczona z raka dzięki nowemu rodzajowi immunoterapii zwanej TIL (limfocyty infiltrujące guz).

Lek został zatwierdzony dopiero w lutym przez FDA i był pierwszym pacjentem, który go otrzymał w Arizonie.

W rozmowie z DailyMail.com pani Hughes promieniała radością, ogłaszając, że 11 guzów na całym jej ciele, w tym kilka w mózgu i piersi, zniknęło.

TIL nie był jednak łatwym leczeniem. Powodowało to tak silne drgawki i ból podczas każdego zabiegu. W sumie było ich sześć.

Terapia polega na usunięciu części guza i zabraniu go do laboratorium. Stamtąd naukowcy wyodrębniają pewien rodzaj komórek odpornościowych, zwanych komórkami T, i mnożą je tysiące.

Używając tego wysoce spersonalizowanego eliksiru terapii immunologicznej, limfocyty T są w stanie uderzyć o ziemię natychmiast po wstrzyknięciu, przyłączając komórki nowotworowe, które rozprzestrzeniły się we krwi, do różnych narządów.

Powiedziała: „Nie byłam zbyt optymistyczna co do leczenia TIL, ponieważ nigdy nie widziałam, żeby mój rak rozprzestrzeniał się tak szybko w tak krótkim czasie. Żeby ten jeden guz zniknął w szpitalu, kiedy jeszcze tam byłem. Pomyślałem sobie: o mój Boże, to może zadziałać.

Trzech kolejnych pacjentów w Arizonie jest w kolejce do otrzymania tego samego leczenia i pani Hughes ma nadzieję, że jej historia podniesie świadomość na ten temat i zapewni większej liczbie osób realną opcję leczenia pozwalającą na pokonanie raka z przerzutami.

„Żyję nadzieją” – powiedziała. – I myślę, że nie ma rzeczy niemożliwych.

W czwartek otrzymała dobrą wiadomość i jej układ odpornościowy już wrócił do normy i działa na pełnych obrotach.

Wreszcie będzie mogła wznowić aktywny tryb życia, wędrując szlakami Arizony i podnosząc ciężary w lokalnej siłowni.

Aby to uczcić, planuje w ciągu najbliższych kilku miesięcy pojechać do Paryża, aby zakończyć podróż z bliską przyjaciółką, która została brutalnie przerwana jesienią ubiegłego roku, gdy lekarze we Francji wykryli kolejny guz.

Wtedy wreszcie będzie mogła pojechać do Ugandy na wymarzone safari.

Nie mogę się doczekać. Minęło sporo czasu, zanim do niej poszłam, a potem znowu cholerny rak zaatakował i musiałam wracać do domu.

„Więc wreszcie nadszedł czas, aby zakończyć moją podróż tam… Szczypię się co pięć minut”.



Link źródłowy