Strona główna zdrowie Lekarze pierwszego kontaktu marnują całe wsparcie społeczne, jakie im pozostało, zdradzając nas...

Lekarze pierwszego kontaktu marnują całe wsparcie społeczne, jakie im pozostało, zdradzając nas wszystkich: DR MARTIN SCURR

52
0


Najgorszy ze wszystkich światów – tak można podsumować haniebną decyzję ponad 8500 lekarzy pierwszego kontaktu o głosowaniu za akcją protestacyjną przed negocjacjami z rządem w sprawie nowych kontraktów.

Skutki dla pacjentów będą natychmiastowe, w czasie, gdy już mają do czynienia z tragiczną usługą. Wpływ na szpitale będzie prawdopodobnie jeszcze gorszy, ponieważ pacjenci szukający leczenia drobnych dolegliwości tłoczą się na oddziałach ratunkowych lub dzwonią pod numer 999, wywierając presję na pogotowie już w punkcie krytycznym.

Jest to przeciwne do zamierzonego i niepotrzebne. Lekarze pierwszego kontaktu, którzy stali się coraz bardziej niepopularni od czasu ogromnych zakłóceń spowodowanych przez Covid, marnują całe wsparcie społeczne, jakie im pozostało. Jako emerytowany lekarz rodzinny naprawdę mnie to złości.

Lekarze pierwszego kontaktu będą teraz mogli wybierać spośród szeregu działań określonych przez Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne (BMA). Kilka z nich jest wręcz niebezpiecznych dla pacjentów, pomimo twierdzeń związku lekarzy, że wdrażając je, lekarze pierwszego kontaktu mogą „wspierać bezpieczną obsługę swoich pacjentów i ich zespołu lekarskiego”.

Skutki dla pacjentów będą natychmiastowe, w czasie, gdy już mają do czynienia z tragiczną usługą

Skutki dla pacjentów będą natychmiastowe, w czasie, gdy już mają do czynienia z tragiczną usługą

Najbardziej niepokojąca z tych propozycji i ta, która znajduje się na szczycie listy BMA, dotyczy „ograniczenia codziennych kontaktów z pacjentami” do „bezpiecznego maksimum 25”. Może się to wydawać rozsądnym pułapem, jeśli wyobrazisz sobie, że oznacza to 25 staroświeckich konsultacji, średnio po dziesięć minut każda – to więcej niż cztery solidne godziny pracy.

Ale w rzeczywistości może być 25 powtarzających się recept, wypisanych w ciągu kilku minut jednym pociągnięciem pióra.

Inne sugerowane formy działania obejmują zaprzestanie przez lekarzy wspierania wolontariatu i odmowę korzystania z ulepszonych usług internetowych, które ułatwiają pacjentom dostęp do informacji i wsparcia za pośrednictwem Internetu. Wszystko to są poważne kroki, obliczone na spowodowanie poważnych zakłóceń w NHS, przy niewyobrażalnych kosztach dla społeczeństwa. Powinny być bronią ostatniej szansy, a nie salwą otwierającą.

Gdyby zamiast tego lekarze pierwszego kontaktu skupili się na wyjaśnianiu swoich obaw, mogliby zyskać szerokie poparcie społeczne.

Istotnym postulatem BMA jest zmiana obecnego systemu skierowań, w ramach którego np. pacjenci z podejrzeniem choroby nowotworowej kierowani są do konsultantów specjalistycznych. Niewłaściwe jest, aby w tym systemie obowiązywał górny limit, tak jak ma to miejsce obecnie, przy racjonowaniu skierowań.

Nowy rząd istnieje od niecałego miesiąca. BMA ma silną pozycję przetargową, ponieważ ma niewątpliwie przeważające poparcie swoich członków. Samo głosowanie powinno wystarczyć, aby ministrowi zdrowia Wesowi Streetingowi uświadomić, że nie ma innego wyjścia, jak tylko pójść na ustępstwa.

Ale BMA zachowuje się tak, jakby Departament Zdrowia przyrzekł sobie, że nigdy się nie podda. Lekarzy pierwszego kontaktu ostrzega się, że walka może potrwać wiele miesięcy, a akcje protestacyjne przeciągają się na długo po Bożym Narodzeniu. To nie ma sensu.

Za ten kryzys w dużej mierze odpowiedzialna jest praca, ze względu na szokujące tempo, w jakim uległa młodszym lekarzom, którym w zeszłym tygodniu przyznano podwyżkę o 22,3%.

Minister zdrowia Wes Streeting powinien mieć świadomość, że nie ma innego wyjścia, jak tylko pójść na ustępstwa.  Ale za ten kryzys w dużej mierze odpowiedzialna jest Partia Pracy, która uległa młodszym lekarzom

Minister zdrowia Wes Streeting powinien mieć świadomość, że nie ma innego wyjścia, jak tylko pójść na ustępstwa. Ale za ten kryzys w dużej mierze odpowiedzialna jest Partia Pracy, która uległa młodszym lekarzom

Rząd zobowiązał się już do podniesienia wynagrodzeń lekarzy pierwszego kontaktu o 6 procent, ale wyraźnie nie zadowoliło to BMA – pomimo faktu, że średnia pensja partnera lekarza pierwszego kontaktu zatrudnionego w pełnym wymiarze czasu pracy wynosi ponad 150 000 funtów rocznie, a niektórzy są w stanie Według danych NHS Business Services Authority zarabiają do 700 000 funtów.

Umawianie się na wizytę u lekarza rodzinnego jest już stresujące i frustrujące: zwykle wiąże się z wyszukiwarką telefoniczną o ósmej rano w związku z dostępnością wolnych terminów, często z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Pacjenci w podeszłym wieku i niepełnosprawni, często ci, którzy najbardziej potrzebują usług, automatycznie znajdują się w niekorzystnej sytuacji.

Nieufność opinii publicznej do lekarzy pierwszego kontaktu z pewnością wzrośnie, jeśli zobaczymy lekarzy w NHS pracujących, by rządzić, ale także dorabiających w prywatnej praktyce. Pogłębi to postrzeganie dwupoziomowej służby zdrowia, w której ci, których stać na dopłatę, będą traktowani preferencyjnie.

Wielka Brytania przyzwyczaiła się już do sytuacji, która jeszcze kilka lat temu była nie do pomyślenia, gdy pacjenci postrzegają służbę zdrowia jako swego rodzaju loterię – aby dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, trzeba albo mieć szczęście, albo być na tyle zamożnym, aby wykupić złoty bilet.

Nowy rząd laburzystów przyznał w zeszłym tygodniu młodszym lekarzom podwyżkę o 22,3%.

Nowy rząd laburzystów przyznał w zeszłym tygodniu młodym lekarzom podwyżkę o 22,3%.

Prowadzi to do zerwania niepisanej umowy pomiędzy pracownikami sektora publicznego a pracownikami służby zdrowia. Wiele osób uważa, że ​​muszą manipulować i oszukiwać system, aby w ogóle uzyskać jakiekolwiek leczenie.

Nie tak dawno temu prawie wszyscy uważali pogotowie ratunkowe za ratunek w przypadku prawdziwych sytuacji kryzysowych, takich jak udary i zawały serca. Obecnie często słyszę anegdoty o ludziach dzwoniących pod numer 999 i wyolbrzymiających swoje objawy, aby wezwać ratownika medycznego do leczenia błahego urazu, takiego jak skręcenie kostki.

W rezultacie przed oddziałami ratunkowymi ustawiają się kolejki ambulansów, które nie są w stanie wyładować pacjentów, a osoby w stanie zagrażającym życiu muszą czekać godzinami.

Jeśli sytuacja się pogorszy, faktycznie stracimy NHS, jaką znamy w całości. Lekarze pierwszego kontaktu podejmują szokujące i bezcelowe ryzyko, popychając cały system bliżej całkowitego zniszczenia, gdy już mają zwycięską pozycję.

„Haniebne” to za słabe słowo. Zdradzają nas wszystkich.



Link źródłowy