Strona główna nauka/tech Nowe badania pokazują, dlaczego należy jeść więcej makreli, a mniej łososia

Nowe badania pokazują, dlaczego należy jeść więcej makreli, a mniej łososia

43
0


Surowy filet z łososia

Naukowcy odkryli, że produkcja łososia hodowlanego powoduje zmniejszenie zawartości wielu niezbędnych składników odżywczych w porównaniu z dzikimi rybami wykorzystywanymi jako pasza. Bezpośrednie spożycie dzikich ryb mogłoby poprawić spożycie składników odżywczych i zmniejszyć presję na zasoby morskie. Badanie sugeruje zmiany w diecie i ulepszenia w branży w celu poprawy zarówno zdrowia ludzkiego, jak i zrównoważenia środowiskowego.

Zachęca się ludzi do włączania do swojej diety większej ilości dzikich ryb, takich jak makrela, sardele i śledź. Te tłuste ryby stanowią kluczowy składnik paszy dla łososia hodowlanego i są bogate w niezbędne składniki odżywcze, takie jak wapń, witamina B12 i kwasy tłuszczowe omega-3, które często są niedostatecznie obecne w naszej diecie.

Naukowcy odkryli, że produkcja łososia hodowlanego powoduje utratę netto niezbędnych składników odżywczych w diecie. Sugerują, że spożywanie dzikiej „paszy” gatunek bezpośrednio mogłoby poprawić nasze zdrowie i zmniejszyć zapotrzebowanie na ograniczone zasoby morskie w akwakulturze.

Naukowcy przeanalizowali przepływ składników odżywczych z jadalnych gatunków dzikich ryb wykorzystywanych jako pasza do łososia hodowlanego, którym były karmione. Stwierdzili spadek sześciu z dziewięciu składników odżywczych w filecie z łososia – wapnia, jodu, żelaza, kwasów omega-3, witaminy B12 i witaminy A, ale podwyższony poziom selenu i cynku.

Większość dzikich ryb „paszowych” spełniała zalecenia dietetyczne w zakresie składników odżywczych w mniejszych porcjach niż hodowlany łosoś atlantycki, włączając w to kwasy tłuszczowe omega-3, o których wiadomo, że zmniejszają ryzyko choroba sercowo-naczyniowa i udar.

Korzyści zdrowotne wynikające ze zróżnicowania spożycia ryb

„Obserwujemy, że większość gatunków dzikich ryb wykorzystywanych jako pasza ma podobną lub większą gęstość i zakres mikroelementów niż filety z łososia hodowlanego” – powiedział główny autor, dr David Willer z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Cambridge. „Choć ludzie nadal cieszą się jedzeniem łososia i wspierają zrównoważony rozwój tego sektora, powinni rozważyć spożywanie coraz szerszej gamy gatunków dzikich ryb, takich jak sardynki, makrela i sardele, aby dostarczyć więcej niezbędnych składników odżywczych bezpośrednio na talerz”.

W Wielkiej Brytanii 71% dorosłych ma zimą niedobory witaminy D, a nastolatki i kobiety często mają niedobory jodu, selenu i żelaza. Jednak chociaż 24% dorosłych jadło tygodniowo łososia, tylko 5,4% jadło makrelę, 1% sardele i zaledwie 0,4% śledzia.

„Wprowadzenie kilku drobnych zmian w naszej diecie w zależności od rodzaju ryb, które spożywamy, może znacznie pomóc w wyeliminowaniu niektórych z tych niedoborów i poprawie zdrowia zarówno naszej populacji, jak i planety” – powiedział Willer.

Naukowcy odkryli, że bezpośrednie spożywanie jednej trzeciej dostępnych obecnie ryb żywionych na wolności do celów spożywczych byłoby najskuteczniejszym sposobem maksymalizacji wykorzystania składników odżywczych z morza.

„Rybołówstwo morskie jest ważnym lokalnym i globalnym systemem żywnościowym, jednak duże połowy są kierowane na paszę dla gospodarstw rolnych. Nadanie priorytetu pożywnym owocom morza dla ludzi może pomóc w poprawie zarówno diety, jak i zrównoważonego rozwoju oceanów” – powiedział starszy autor, dr James Robinson z Uniwersytetu w Lancaster.

Takie podejście mogłoby pomóc w rozwiązaniu problemu globalnych niedoborów składników odżywczych, twierdzi zespół naukowców z uniwersytetów w Cambridge, uniwersytetach w Lancaster, uniwersytetach w Stirling i uniwersytecie w Aberdeen. Badanie opublikowano w czasopiśmie pt. Jedzenie natury.

Porównanie poziomów składników odżywczych w rybach

Naukowcy obliczyli bilans składników odżywczych w jadalnych porcjach całych dzikich ryb stosowanych w granulowanej paszy dla łososia w Norwegii w porównaniu z filetami z łososia hodowlanego. Skoncentrowali się na dziewięciu składnikach odżywczych niezbędnych w diecie człowieka i znajdujących się w owocach morza – jodzie, wapniu, żelazie, witaminie B12, witaminie A, kwasach omega-3 (EPA + DHA), witaminę D, cynk i selen.

Badane dzikie ryby obejmowały sardelę pacyficzną i peruwiańską, a także śledź atlantycki, makrelę, szprota i błękitka – wszystkie te produkty są sprzedawane i spożywane jako owoce morza.

Odkryli, że te sześć gatunków pasz zawierało większe lub podobne stężenie składników odżywczych niż filety z łososia hodowlanego. W filetach ryb żywionych na wolności zawartość wapnia była ponad pięciokrotnie większa niż w filetach z łososia, jodu czterokrotnie więcej, a żelaza, kwasów omega-3, witaminy B12 i witaminy A ponad 1,5 razy więcej. Gatunki dziko żyjące i łosoś miały porównywalne ilości witaminy D.

Stwierdzono, że cynk i selen są wyższe w łososiu niż w dzikich gatunkach paszowych – naukowcy twierdzą, że te dodatkowe ilości wynikają z innych składników paszy dla łososia i stanowią prawdziwy znak postępu w sektorze łososia.

„Łosoś hodowlany jest doskonałym źródłem składników odżywczych i jednym z najlepszych przetwórców paszy dla wszystkich zwierząt hodowlanych, jednak aby branża mogła się rozwijać, musi lepiej zatrzymywać kluczowe składniki odżywcze, którymi jest karmiona. Można tego dokonać poprzez bardziej strategiczne wykorzystanie składników pasz, w tym produktów ubocznych rybołówstwa i ryb klasy przemysłowej pochodzących ze zrównoważonych źródeł, takich jak węgorze dobijakowe” – powiedział dr Richard Newton z Instytutu Akwakultury Uniwersytetu w Stirling, którego w skład zespołu wchodzili także profesor Dave Little, dr Wesley Malcorps i Björn Kok.

„Interesujące było zobaczyć, że skutecznie marnujemy około 80% wapnia i jodu z ryb przeznaczonych na paszę – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że kobiety i nastolatki często nie otrzymują wystarczającej ilości tych składników odżywczych”.

Willer stwierdził: „Liczby te nie zostały uwzględnione w standardowym modelu branży akwakultury, polegającym na podawaniu wskaźników ryb w rybach (FIFO), zamiast patrzeć na składniki odżywcze.

Naukowcy chcieliby, aby w sektorze rybołówstwa i akwakultury przyjęto wskaźnik zatrzymywania składników odżywczych. Uważają, że w połączeniu z obecnym współczynnikiem FIFO branża mogłaby stać się bardziej wydajna i zmniejszyć obciążenie stad ryb, które dostarczają również owoce morza. Zespół pracuje nad ustandaryzowanym i solidnym narzędziem umożliwiającym włączenie pomiaru retencji składników odżywczych do praktyki branżowej.

„Chcielibyśmy, aby branża rozwijała się, ale nie kosztem naszych oceanów” – powiedział Willer. „Chcielibyśmy także zobaczyć większą różnorodność niedrogich, wygodnych i atrakcyjnych produktów wytwarzanych z dzikich ryb paszowych oraz produktów ubocznych ryb i łososia przeznaczonych do bezpośredniego spożycia przez ludzi”.

Odniesienie: „Spożycie dzikich ryb może zrównoważyć retencję składników odżywczych w rybach hodowlanych” autorstwa Davida F. Willera, Richarda Newtona, Wesleya Malcorpsa, Bjorna Koka, Davida Little, Anneli Lofstedt, Baukje de Roos i Jamesa PW Robinsona, 20 marca 2024 r., Jedzenie natury.
DOI: 10.1038/s43016-024-00932-z

Badania zostały sfinansowane przez Wydział Nauk o Wsi i Środowisku oraz Usług Analitycznych (RESAS) szkockiego rządu, stypendium badawcze Royal Society University, stypendium Leverhulme Trust Early Career Fellowship, stypendium Henslow w Murray Edwards College oraz Uniwersytet w Cambridge.





Link źródłowy