Zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami, tydzień zdominowały nagłówki dotyczące taryf handlowych.
Dwóch najwyższych urzędników Komisji Europejskiej – szef handlu Valdis Dombrovskis i wiceprzewodniczący Margaritis Schinas – koordynowało ogłoszenie przez dyrektora UE w środę (12 czerwca) wstępnych ceł w wysokości od 17,4% do 38,1% na chińskie samochody elektryczne, przy czym stawka różni się również w zależności od o tym, jak współpracujące przedsiębiorstwa wykazały się podczas siedmiomiesięcznego dochodzenia antysubsydyjnego prowadzonego przez Komisję.
Analitycy powszechnie uważają, że chińskie firmy mogłyby wchłonąć zapowiedziane przez UE cła i nadal utrzymywać solidne zyski.
Nieco bardziej zaskakujące było zatem to, że reakcja Chin na ogłoszenie przez UE ceł tymczasowych i stosunkowo możliwych do wykonania była, przynajmniej pod względem narracyjnym, równie ostra jak na poprzednie oświadczenie USA miesiąc wcześniej. W tym przypadku prezydent Joe Biden ujawnił znacznie bardziej znaczącą podwyżkę ceł, podnosząc cła na chińskie pojazdy elektryczne z 25% do 100%, a także gwałtowne podwyżki na szereg innych produktów.
Co więcej, podejście UE do przywrócenia równowagi temu, co uważała za dokuczliwe zakłócenie konkurencji, znacznie różniło się od strategii Stanów Zjednoczonych – przy czym ta pierwsza opowiadała się za oceną opartą na dowodach i doraźnymi, tymczasowymi wnioskami do różnych zaangażowanych przedsiębiorstw.
Stany Zjednoczone natomiast zdecydowały się na mniej zróżnicowane i bardziej agresywne ogłoszenie na miejscu ogólnych podwyżek ceł.
A jednak wydaje się, że te dwa oświadczenia wywołały porównywalną reakcję Chin: zdecydowane potępienie ze strony Ministerstwa Handlu odpowiednich decyzji, ich motywów i metod – w połączeniu z nieco niejasnymi wzmiankami o możliwych naruszeniach zasad WTO , oskarżenia o nieuczciwy protekcjonizm i wezwania do cofnięcia się o krok i zastanowienia się dwa razy.
Powodem, dla którego dwa bardzo różne posunięcia pozornie wywołały bardzo podobną reakcję, może być to, że strategia Chin w zakresie stosunków handlowych z UE może opierać się na celach, które wyraźnie kontrastują ze stanowiskiem Chin wobec USA.
W przypadku stosunków UE-Chiny, jeśli weźmie się pod uwagę język Komisji w ciągu ostatnich kilku miesięcy (podkreślający znaczenie ochrony międzynarodowego systemu opartego na zasadach WTO i otwartych stosunków handlowych), a także to, co jest stawką dla Chin (kluczowego i bardzo dochodowy rynek eksportowy, a także równie dochodowe przedsięwzięcia biznesowe z niemieckimi producentami samochodów), można odnieść wrażenie, że oba bloki są w pełni świadome wzajemnej potrzeby utrzymywania przyjaznych stosunków handlowych i w równym stopniu zamierzają to robić.
Oznacza to, że pomimo języka, jaki użyli w tym tygodniu obaj komisarze, oraz jeszcze bardziej zdecydowanej odpowiedzi otrzymanej przez Chiny, oba bloki mogą zmierzać ku czemuś mniej antagonistycznemu, pomimo tego, do czego prowadzą nas wydarzenia z tego tygodnia.
To znaczy mocno ujawniać się – retorycznie – sprzeciw wobec nieuczciwych praktyk drugiej strony był dla obu politycznie najbardziej atrakcyjnym wyborem – aby zasygnalizować swoje wysokie przekonanie o obronie krajowego przemysłu – a jednocześnie nie karać – materialnie – ich dwustronne powiązania biznesowe.
Poza tym, jak informowaliśmy w zeszłym tygodniu, analitycy UE spodziewali się, że ogłoszenie z tego tygodnia mogło mieć głównie na celu „ofertę otwarcia” w odniesieniu do tego, co w rzeczywistości było głównym celem zarówno UE, jak i Chin: rozpoczęcia negocjacji w celu osiągnięcia porozumienia, które w większości zapobiegają potrzebie wprowadzenia zaporowych i karnych środków handlowych.
W takim przypadku to, co obserwujemy – naprzemienne działania i reakcje, które wydają się przypominać salwę otwierającą wojnę handlową – może w rzeczywistości być wspólnie uzgodnionym i zainscenizowanym aktem postawy politycznej, który obie strony strony uważają to za wygodne z politycznego i retorycznego punktu widzenia – podczas gdy w rzeczywistości w tle mogły już rozpocząć się bardziej polubowne i nastawione na biznes negocjacje.
Cotygodniowe podsumowanie wiadomości ekonomicznych
Unijne cła na Chiny są zbyt niskie, aby chronić europejski przemysł samochodowy, twierdzi były czołowy urzędnik ds. handlu w USA. Była radca prawny Biura Przedstawicielki Handlowej Stanów Zjednoczonych Greta Peisch powiedziała Euractiv, że: obowiązki– które wahają się od 17,4% do 38,1% i stanowią dodatek do istniejącej stawki 10% – są niewystarczające, aby „przeciwdziałać” ogromnemu poziomowi wsparcia państwa, jakie chińscy producenci pojazdów elektrycznych zwykle otrzymują na wszystkich poziomach procesu produkcyjnego. „Myślę, że można przewidzieć, że pojazdy te będą w dalszym ciągu pojawiać się i być sprzedawane po zasadniczo tej samej cenie, co obecnie, i w dalszym ciągu odbierać udział w rynku europejskim producentom marek w UE” – powiedział Peisch. Jej uwagi podzielili europejscy eksperci, którzy zauważyli, że nowe cła sugerują, że polityka UE wobec Chin staje się coraz bardziej zbieżna z polityką USA. Czytaj więcej.
Komisja Europejska odrzuca zarzuty chińskich przedsiębiorstw dotyczące nadużyć w postępowaniu antysubsydyjnym dotyczącym pojazdów elektrycznych. „Wszystkie działania podjęte przez Komisję w ramach tego dochodzenia były w pełni zgodne z obowiązującymi normami UE i WTO” – powiedział w czwartek (13 czerwca) rzecznik Komisji Europejskiej ds. handlu Olof Gill. Uwagi Gilla pojawiły się dzień po tym, jak Chińska Izba Handlowa stwierdziła, że „kilka przedsiębiorstw i zainteresowanych stron zgłosiło nadużycie uprawnień dochodzeniowych i niewłaściwe postępowanie ze strony [Commission] w trakcie śledztwa”. Czytaj więcej.