Mistrz świata wagi ciężkiej Oleksandr Usyk, jak wielu zwykłych śmiertelników, często zastanawia się nad wciśnięciem przycisku drzemki.
„Mój budzik w telefonie brzmi: «Hej, Oleksandr, obudź się, o piątej rano jest trening»”.
Mówi to nadymając policzki w przesadnym westchnieniu.
Usyk został pierwszym niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej od 25 lat, kiedy w maju wyprzedził Brytyjczyka Tysona Fury’ego.
Po zwakowaniu pasa IBF wraca do Arabii Saudyjskiej, aby w sobotę bronić tytułów WBA (Super), WBC i WBO przeciwko Fury’emu.
Rywalizacja uczyniła go z wielkiego boksu ikoną sportu. Czy po zdobyciu szczytu grozi jednak spadek głodu i motywacji Usyka?
Już podczas tygodnia walki widzieliśmy Usyka spoglądającego z okna kokpitu samolotu i wykonującego swoje charakterystyczne ruchy taneczne.
Jednak najlepszy zawodnik wagi ciężkiej na świecie, prawdopodobnie swojego pokolenia, musi się zmierzyć z niezbędnymi poświęceniami, a przygotowania są dla niego przykrym obowiązkiem.
„Nie lubię trenować, ale lubię boks. Nie mogę boksować, jeśli nie trenuję. Wszystko razem” – 37-latek powiedział BBC Sport.
„Kiedy jestem na obozie, każdego dnia i każdej minuty myślę: «Co ja tu robię? Co ja tu robię bez moich dzieci i żony?».
„Ale to mój wybór, boks”.