Biorąc pod uwagę skalę problemów NHS, od rekordowych czasów oczekiwania po przeciążone oddziały ratunkowe, można by pomyśleć, że NHS uniknie zwiększania swoich obciążeń, oferując nowe metody leczenia, szczególnie tam, gdzie nie są one konieczne z medycznego punktu widzenia.
Jednak wczoraj organ regulacyjny ds. leków, Narodowy Instytut Doskonałości Zdrowia i Opieki (NICE), zatwierdził stosowanie przez NHS leku odchudzającego Mounjaro.
Jako lekarz pierwszego kontaktu zamarło mi serce na myśl o tej sytuacji, która, jak się obawiam, nie tylko podważy pogląd, że ludzie powinni brać odpowiedzialność za własne wybory związane ze stylem życia, ale zwiększy obciążenie i tak już przeciążonego budżetu NHS.
Co więcej, nie jest jasne, czy lek jest bezpieczny w dłuższej perspektywie, a jego producent nie ujawnił jeszcze pełnych szczegółów badań, które do tej pory sfinansował.
Pojawienie się skutków ubocznych może zająć lata, a nawet dziesięciolecia, co oznacza, że ten krok jest kosztownym skokiem w nieznane.
Prawdą jest, że NICE, świadoma konsekwencji finansowych, zaleciła, aby w ciągu najbliższych trzech lat świadczenie usług Mounjaro, które kosztują 122 funtów miesięcznie, ograniczyło się do zaledwie 222 000 pacjentów, co stanowi niewielki ułamek z 3,4 miliona osób w Wielkiej Brytanii, które zostały sklasyfikowane jako otyłe.
Wybrano kilku wybranych, ponieważ ich wskaźnik masy ciała (BMI) przekracza 35, a także co najmniej jedno schorzenie wynikające z nadwagi.
Kiedy jednak szczepionka Mounjaro zostanie przepisana, NHS będzie miała trudności, jeśli nie niemożliwe, utrzymanie kontroli nad tymi liczbami.
Wczoraj organ regulacyjny ds. leków, Narodowy Instytut Doskonałości Zdrowia i Opieki (NICE), zatwierdził stosowanie leku odchudzającego Mounjaro w ramach NHS
Nie jest jasne, czy lek jest bezpieczny w dłuższej perspektywie, a jego producent nie udostępnił jeszcze pełnych szczegółów badań, które do tej pory sfinansował, mówi dr Renee Hoenderkamp
Zdjęcie ilustracji, leki odchudzające fentermina i topiramat
Pacjenci z „niedowagą” będą narzekać na niesprawiedliwość wartości BMI. Politycy będą intensywnie lobbowani. Będę zdumiony, jeśli uprawnienia nie zostaną radykalnie poszerzone po przeglądzie tej polityki za trzy lata.
Dla mnie byłby to żałosny wynik. Rzeczywiście uważam, że podejście polegające na walce z otyłością za pomocą leków jest błędne i niebezpieczne. Osoby z nadwagą nie powinny polegać na sponsorowanych przez państwo szczepionkach, aby złagodzić negatywny wpływ ich wyborów dotyczących stylu życia. Zamiast tego powinni przyjąć osobistą odpowiedzialność i zachować dyscyplinę w zakresie spożycia kalorii.
Jeżeli do osiągnięcia tych celów potrzebna jest oficjalna interwencja, znacznie lepiej byłoby, gdyby państwo promowało zdrowszy tryb życia, na przykład poprzez nauczanie w szkołach o żywieniu i gotowaniu. Lub większe opodatkowanie żywności ultraprzetworzonej lub zmiana kultury w miejscach pracy, gdzie zbyt częste podjadanie jest wszechobecne.
W Japonii, gdzie wskaźnik otyłości w kraju wynosi zaledwie 5 procent – czemu sprzyja dieta oparta głównie na rybach i ryżu – pracodawcy mają obowiązek raz w roku mierzyć talię pracownikom. Każda osoba, u której stwierdzono nadwagę, zostaje objęta programem odchudzania, a firma zostaje ukarana grzywną, jeśli nie osiągnie wyznaczonych celów.
Poniżenie i kara finansowa, jakie się z tym wiążą, wydają się działać jako silny środek odstraszający i z pewnością są skuteczniejsze i mniej kosztowne niż narkotyk taki jak Mounjaro.
Nie sugeruję, że Wielka Brytania przyjęła metodę japońską, ale jestem głęboko przekonany, że powinniśmy położyć większy nacisk na samodzielność, a mniejszy na poszukiwanie farmaceutycznego Świętego Graala w odchudzaniu. To właśnie próbowałem robić w swoim życiu. Mam największą ochotę na słodycze, a przyrostu masy ciała uniknęłam jedynie dzięki ciągłej samodyscyplinie, co oznacza, że nigdy nie mam w domu ciastek, czekoladek, chipsów ani niczego słodkiego.
Jeśli mam ochotę na przekąskę, muszę zadowolić się sardynkami z puszki. Chodzę też na siłownię przynajmniej trzy razy w tygodniu. Częścią mojej motywacji jest to, że mam sześcioletnią córkę, a teraz, po pięćdziesiątce, chcę być dla niej zdrową i aktywną matką.
W walce z otyłością proste dźgnięcie może wydawać się łatwym rozwiązaniem, ale wcale tak nie jest. Biorąc pod uwagę miliony, które ostatecznie mogłyby się kwalifikować, taka polityka będzie wymagać ogromnych dotacji z kasy publicznej w czasie, gdy osiągnięto już granice opodatkowania.
Ręka w niebieskiej rękawiczce trzymająca strzykawkę z miejscem na kopię
I dokąd logicznie doprowadzi tego rodzaju interwencja? Czy powinniśmy wszyscy przestać myć zęby, a gdy się zepsują, oczekiwać, że NHS po prostu zastąpi je implantami?
Zasada mówiąca, że NHS będzie finansować nieodpowiedzialne zachowania i w ten sposób do nich zachęcać, jest niepokojąca.
Niektórzy mogą argumentować, że państwo wypuszczające waporyzatory w celu zniechęcenia do palenia wpisuje się również w kategorię marnowania zasobów publicznych na ludzi, którzy powinni być pociągani do odpowiedzialności za swoje własne decyzje, ale zasadnicza różnica polega na tym, że waporyzatory mają na celu zmianę zachowań, a nie ich wzmacnianie. Inną istotną kwestią jest to, że palacze zwykle pokrywają koszty opieki zdrowotnej wynikające ze swoich nałogów poprzez wysokie podatki i cła, które płacą od wyrobów tytoniowych.
Nie ma też żadnego porównania z pacjentami, którzy doznali kontuzji podczas uprawiania niebezpiecznych sportów lub nadmiernego wysiłku fizycznego podczas wieczornego wyjścia. Szkoda była konsekwencją błędnej oceny lub nieszczęścia, a nie głównym celem działania.
Nie możemy być w tej kwestii purytańscy. Życie jest pełne kompromisów i sprzeczności. Państwo niechętnie poucza osoby otyłe, ale w czasie pandemii Covida władze były całkiem szczęśliwe, że zdecydowały się na drakońskie interwencje, nakładając kary nawet za zbyt długie siedzenie na ławce w parku.
Jednak w przypadku Mounjaro bezpieczeństwo musi być kolejną kwestią. O leku wiadomo zdecydowanie za mało, a to, co wiadomo, jest niepokojące.
W testach laboratoryjnych myszy, którym podano lek, wykazały skłonność do rozwoju raka tarczycy, a także zapalenia trzustki – stanu, który sam w sobie jest wystarczająco bolesny, ale może również prowadzić do raka trzustki. Ponadto, ponieważ lek Mounjaro działa poprzez docieranie do mózgu, psychoza i depresja mogą być długotrwałymi skutkami ubocznymi.
Inne leki odchudzające mogą również wiązać się z wysokim ryzykiem. Stwierdzono, że myszy, którym podano semaglutyd – substancję czynną powszechnie stosowanego leku Ozempic – nie tylko traciły tłuszcz, ale także beztłuszczową masę mięśniową, w tym serce.
Z kolei utrata mięśnia sercowego może spowodować, że użytkownicy przestaną tolerować ćwiczenia fizyczne, co zniweczy wszelkie korzyści płynące ze stosowania leku.
Obecny sekretarz zdrowia w USA Robert Kennedy Junior chce ograniczyć stosowanie leku Ozempic, podkreślając, że „produkują ten lek w Danii, ale w Danii nie zalecają go w leczeniu cukrzycy ani otyłości. Zamiast tego zalecają zmiany w diecie i zachowaniu”.
Chociaż krytycy uważają Kennedy’ego za niebezpiecznego indywidualistę, ma on rację co do konieczności ustalenia priorytetu diety i zachowania. Leki nie są rozwiązaniem.
Należy pamiętać, że każdy, kto zażywa Mounjaro, musi pozostać na nim do końca życia, gdyż gdy tylko ktoś od niego odejdzie, jego apetyt powraca.
W efekcie użytkownicy zostają zamknięci w farmaceutycznej klatce, co jest całkowitym przeciwieństwem wolności obiecanej przez Mounjaro.
To kolejny powód, dla którego NHS nie powinna udzielać pomocy tym, którzy nie mogą lub nie chcą sami sobie pomóc.
Renee Hoenderkamp jest lekarzem pierwszego kontaktu.