Pochwały po ostatnim meczu Szkocji w Edynburgu nie mogły być większe.
Od Martineza Losy, który przyznał, że pokazali „najlepszą wersję siebie”, po lewą obrońcę Nicolę Docherty, która dodała, że „świetnie” Szkocja odzyskała „wiarę i mentalność zwycięzcy”, pewność siebie nie mogła być większa.
To przeniosło się do tego obozu.
Przez cały ten tydzień atmosfera była spokojna, ale pewna. Pełny szacunku, ale gotowy.
Jednak gdy przygasły światła dyskoteki i rozpłynęły się pokazy sztucznych ogni, Szkocja była powolna i zajęła drugie miejsce.
Gdyby nie sensacyjna interwencja bramkarza Earthy Cumingsa w pierwszej połowie, Szkotom w Helsinkach groziłaby podwyżka.
I choć impas nie jest katastrofą, byłą obrończynię Szkocji Emmę Black „przygnębiło”.
„Jesteśmy u siebie, powinniśmy byli przenieść mecz do Finlandii” – powiedziała Sportsound. „Przystąpiliśmy do tego meczu jako faworyci, a w porównaniu z meczem z Węgrami byliśmy tylko cieniem siebie.
„Wyglądaliśmy na bardzo zdenerwowanych. Upadliśmy głęboko i pozwoliliśmy im mieć posiadanie”.