Tutaj, w Roku Naszej Symulacji 2024, ludzie nigdy nie byli lepsi w nienawiści do samych sił leżących u podstaw tej symulacji – innymi słowy w nienawiści do samej technologii cyfrowej. I dobrze dla nich. Ci wszędzie aktywni krytycy technologii nie opierają się jedynie – w swoim zajmowaniu zgodnego z trendami – na niejasnych, nostalgicznych, technofobicznych uczucia nie więcej. Teraz mają dokumenty naukowe, które je potwierdzają. Mają bestsellery m.in Harariego I Haidt. Oni mają – wyobraźcie sobie ich zadowolenie z siebie –statystyka. Dzieciaki, nie wiem, czy słyszałyście, zabijają się w klasie.
Nic z tego mi nie przeszkadza. Cóż, samobójstwo nastolatków oczywiście ma miejsce, jest okropne, ale nie jest trudno obalić argumenty obwiniające technologię. Trudno obalić i co mnie niepokoi, to, moim zdaniem, jedyny wyjątek od tej reguły: argument antytechnologiczny wysunięty przez współczesnego filozofa.
Mówiąc filozof, nie mam na myśli pisarza publikującego statystyki i chwalącego się samopomocą. Mam na myśli najgłębszego, absurdalnie wyuczonego analizatora, kogoś, kto rozkłada problemy na istotne fragmenty, tak że po złożeniu tych kawałków nic nie wygląda tak samo. Kartezjusz nie tylko wyrzucił z głowy „Myślę, więc jestem”. Musiał pojechać tak daleko do głowę tak, jak tylko mógł, odbierając wszystko inne, zanim dotarł do swojego klasycznego jednowierszowego tekstu. (Plus Bóg. Ludzie zawsze zdają się zapominać, że Kartezjusz, wynalazca tak zwanego racjonalnego umysłu, nie mógł pozbawić Boga.)
Zatem dla kogoś, kto próbuje przedstawić sprawę przeciwko technologii, linia ataku w stylu Kartezjusza mogłaby wyglądać mniej więcej tak: kiedy wchodzimy w technologię tak daleko, jak to możliwe, usuwając wszystko inne i rozkładając problem na części składowe , gdzie skończymy? Dokładnie tam, oczywiście: w bitach dosłownych, jedynkach i zerach obliczeń cyfrowych. A co bity mówią nam o świecie? Upraszczam tutaj, ale właściwie: wszystko. Kot lub pies. Harrisa czy Trumpa. Czarny lub biały. W dzisiejszych czasach wszyscy myślą binarnie. Ponieważ to właśnie jest narzucane i utrwalane przez dominującą maszynerię.
Tak w skrócie można przedstawić najbardziej odjechany argument przeciwko technologii cyfrowej: „Binaryzuję” – uczą nas komputery – „dlatego jestem”. Niektórzy technoliterzy już od jakiegoś czasu zastanawiają się nad wersjami tej Teorii Wszystkiego; na początku tego roku profesor języka angielskiego w Dartmouth, Aden Evens, opublikował, o ile mi wiadomo, pierwszą właściwie filozoficzną kodyfikację, Cyfrowość i jej niezadowolenie. Rozmawiałem trochę z Evensem. Miły facet. Twierdzi, że nie jest technofobem, ale mimo to: jasne jest, że w historii świata cyfrowy świat go przygnębiał i zakorzenia ten niepokój w podstawach technologii.
Kiedyś mógłbym się zgodzić. Teraz, jak mówię: martwię się. Jestem niezadowolony. Im więcej myślę o technofilozofii Evensa i in., tym mniej chcę ją zaakceptować. Myślę, że są dwa powody mojego niezadowolenia. Po pierwsze: Od kiedy to bazowe jednostki wszystko dyktować całość swojej ekspresji na wyższym poziomie? Geny, podstawowe jednostki życia, stanowią jedynie niewielką część naszego rozwoju i zachowania. Zjawiska mechaniki kwantowej, podstawowe jednostki fizyki, nie mają żadnego wpływu na moje fizyczne działania. (W przeciwnym razie przechodziłbym przez ściany – kiedy tak nie było, przez połowę czasu byłbym martwy.) Dlaczego więc cyfry binarne muszą na zawsze definiować granice obliczeń i nasze doświadczenie z nimi związane? Nowe zachowania zawsze mają możliwość tajemniczego pojawienia się, gdy złożone systemy wchodzą w interakcję. Nigdzie u pojedynczego ptaka nie można znaleźć algorytmu stada! Sam Turing powiedział, że nie można patrzeć na kod komputerowy i wiedzieć, całkowicieco się stanie.
I drugie: zrzucanie winy za niezadowolenie z technologii na jedynki i zera traktuje cyfrowość jako punkt końcowy, jako swego rodzaju logiczny wniosek z historii ludzkiej myśli – tak jakby ludzkość, jak sugeruje Evens, w końcu osiągnęła marzenia o oświeconej racjonalności. Nie ma powodu wierzyć w coś takiego. Przez większą część swojej historii informatyka była nie cyfrowy. A jeśli przewidywania dotyczące powrotu analogowości się sprawdzą, nie pozostanie on długo w pełni cyfrowy. Nie jestem tu po to, żeby mówić, czy informatycy powinni, czy nie powinni rozwijać chipy w analogiczny sposób, tylko po to, żeby powiedzieć, że: gdyby tak się stałogłupotą byłoby twierdzić, że wszystkie binarności współczesnej egzystencji, tak dokładnie wpojone nam przez naszą cyfrową maszynerię, nagle rozpadłyby się w niuanse i chwalebną analogową złożoność. Wynajdujemy technologię. Technologia nas nie wymyśla.