Strona główna Sporty Anglia 37-42 Australia: Porażka po raz kolejny obnażyła słabości

Anglia 37-42 Australia: Porażka po raz kolejny obnażyła słabości

19
0


Łatwo sobie wyobrazić, że gdzieś w paryskim pokoju hotelowym Eddie Jones chichocze przed telewizorem.

Ponieważ jego japońska drużyna nie grała z Francją aż do wieczora, miałby wystarczająco dużo czasu, aby przeboleć porażkę Anglii z rodzimą Australią.

I jeśli nie byłaby to powtórka, 64-latek mógłby nawiązać do niektórych przetworzonych historii.

Pięć lat temu, gdy był trenerem drużyny Twickenham, Anglia w zdumiewający sposób zmarnowała prowadzenie 31:0 ze Szkocją, ostatecznie doprowadzając do remisu 38:38.

Jones z ponurą twarzą powiedział później, że przegrywanie stało się nawykiem. Myślał, że perspektywa zwycięstwa wywołała drżenie, które sprawiło, że jego zespół znalazł się poza zasięgiem.

„To zjawisko powtarzające się” – powiedział.

„To tak, jakbyśmy mieli granaty ręczne na tylnym siedzeniu jeepa i czasami wybuchają, gdy jest duża presja”.

Wygląda na to, że w bagażniku nadal występują pewne podskakiwania.

A w sobotę przeciwko Australii był pokaz sztucznych ogni pokazujący słabości.

Anglii udało się dwukrotnie wygrać ten mecz, a potem, mając na koncie straty, ponownie przegrał w fatalnej, ostatniej akcji. W pierwszej kwarcie prowadzili 12 punktami, a na dwie minuty przed końcem gry mieli przewagę 12 punktów.

Jednak po raz kolejny gra wymknęła się im z rąk, gdy Len Ikitau uniknął Ollie Sleightholme, a rezerwowy skrzydłowy Australii Max Jorgensen radośnie wbił się w róg.

Anglia przegrała swoje ostatnie cztery mecze różnicą pięciu, dwóch, siedmiu i jednego punktu. Kapitan Jamie George oparł się starej diagnozie Jonesa, że ​​jego niezdolność do oglądania meczów jest usterką psychologiczną.

Jednak dopóki nie pokonają presji zwycięstwa, jego zespół również nie będzie w stanie obalić tej teorii.



Link źródłowy