Wracając do domu po okresie spędzonym w Ards, Robertson napisał do swojej matki w Nowej Zelandii, aby powiedzieć, że kiedy wróci do Irlandii, będzie zawodnikiem All Black.
Jeśli wówczas wydawało się to fantazyjne, wioślarz tylny dotrzymał słowa i zadebiutował w reprezentacji swojego kraju w 1998 roku, a trzy lata później wystąpił przeciwko Irlandii w meczu testowym, który był debiutem Richiego McCawa. Podczas tej podróży znalazł czas na wizytę w domu Heronów i od tego czasu utrzymuje kontakt.
Niezależnie od tego, czy chodzi o ustalenie harmonogramu rehabilitacji syna rodziny, Stevena po kontuzji kolana podczas gry w rugby, czy też regularne wizyty u ich zmarłej córki Gillian podczas jej leczenia raka, Heron uważa, że Robertson od dawna wykazuje „szczególne cechy”, które pozwoliły mu zająć jedno z najbardziej pożądanych stanowisk w sporcie.
Od jego dni gry, poprzez sukcesy w Super Rugby, gdy był trenerem Crusaders, a obecnie kieruje człowiekiem odpowiedzialnym za drużynę All Blacks, rodzina i osoby z Ards RFC z dumą z drugiego końca świata obserwowały jego awans w grze.
„Wspaniale było dla nas wszystkich móc powiedzieć, że graliśmy na tym samym boisku co Razor Robertson” – dodaje Workman.
Oglądanie go jako trenera to coś fantastycznego. Jesteśmy bardzo dumni z tego stowarzyszenia. Mamy historię w klubie złożonym z międzynarodowych zawodników tylnej linii z Nigelem Carrem i Phillipem Matthewsem i stwierdzenie, że grał dla Ards, było fantastycznym honor.
„Wszyscy z zainteresowaniem obserwowaliśmy jego karierę i byliśmy bardzo dumni, że Ards był dla niego lekcją”.
Niektórym udało się zdobyć bilety na piątkowy ważny mecz i mają nadzieję spotkać się później z Robertsonem, choć Heron zauważa, że w ciągu ostatnich 80 minut staną przed niezwykłym dylematem.
„Jedynym problemem w sytuacji rodziny jest to, kogo wspieramy? Irlandię czy Scotty’ego?”