Incydent, w wyniku którego Leclerc wypadł z toru i o włos ominął bariery, walcząc o kontrolę nad samochodem, kosztował go drugie miejsce w wyścigu do Brytyjczyka.
W wyroku stwierdzono, że Leclerc „użył języka w odpowiedzi na nieco naprowadzające pytanie, w którym zadano mu pytanie: «Co sobie powiedziałeś» w związku z ważnym momentem pod koniec wyścigu, kiedy Leclerc walczył o kontrolę nad samochodem na wyjściu ostatniego zakrętu.
„W odpowiedzi Leclerc użył wulgarnego języka, dokładnie przypominając sobie, co sobie wtedy myślał. Leclerc natychmiast zdał sobie sprawę ze swojego błędu i przeprosił”.
Decyzja stewardów o wezwaniu Leclerca za wykroczenie została podjęta po tym, jak Verstappen wskazał na oczywistą sprzeczność między jego karą w Singapurze a brakiem wezwania Leclerca do odpowiedzialności w Meksyku.
W Singapurze Verstappen zorganizował dwa protesty na oficjalnych konferencjach prasowych po swojej karze, celowo ograniczając swoje odpowiedzi tak bardzo, jak to możliwe, a następnie szerzej rozmawiał z dziennikarzami poza salą konferencji prasowych FIA.
Do akcji w Singapurze doszło po tym, jak prezydent FIA Mohammed Ben Sulayem powiedział w wywiadzie dla Autosport, że chce przysiąc, że nie będzie transmitowany w telewizji.
Kierowcy zareagowali gniewnie na interwencję Bena Sulayema, czując, że została ona wprowadzona w błąd, ponieważ komunikaty radiowe nadawane w telewizji pokazują, że są autentycznymi sobą, a wszelkie przekleństwa są wyciszane.
Właściciel praw komercyjnych F1, który odpowiada za transmisje telewizyjne, nie planuje zmiany swojego podejścia.
Kierowca Mercedesa, George Russell, dyrektor Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, powiedział dwa tygodnie temu, że kierowcy planują opublikować list otwarty w związku z kontrowersjami.
List ten, który ma odzwierciedlać poglądy kierowców już wyrażone publicznie, ale może zawierać dalsze interwencje, które nie zostały jeszcze upublicznione, nie został jak dotąd opublikowany.