Zgodnie z oczekiwaniami większości Southampton zostało pokonane na stadionie Manchester City.
Są na dnie tabeli Premier League z jednym punktem w pierwszych dziewięciu meczach sezonu.
Menedżer Russell Martin znajduje się pod presją, mimo że zaledwie pięć miesięcy temu poprowadził Saints z powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Ale dziwna rzecz wydarzyła się na stadionie Etihad.
W rozmowie z mediami po sobotnim meczu obaj menadżerowie chwalili pokonaną drużynę.
To nie było tak, że mieli pecha, że przegrali. Gdyby Erling Haaland miał lepszy dzień, strzeliłby więcej niż tylko zwycięski mecz w piątej minucie.
Manchester City pokonał Southampton w otwartym meczu – nie tylko dlatego, że znalazł sposób na przebicie się przez totalną obronę.
Pod koniec pierwszej połowy goście mieli przewagę przy piłce. Na koniec odsetek ten spadł do 42,3%. Dla porównania, dwaj poprzedni przeciwnicy City, Sparta Praga i Wilki, mieli odpowiednio 20,1% i 22,4%.
Jeśli Southampton upadnie lub Martin straci pracę, stanie się to poprzez zaangażowanie się w plan gry, w który wierzy.
„Podjąłem tę pracę [at MK Dons] prawie pięć lat temu, gdy klub znajdował się w strefie spadkowej League One, a prezes powiedział, że nie przejmuje się spadkiem, jeśli tylko zobaczy coś, w co wierzy i z czego mógłby być dumny” – powiedział Martin.
„Było kilka momentów naprawdę trudnych w MK i Swansea, a także tutaj, kiedy byłeś przesłuchiwany i musiałeś podjąć ważną decyzję.
„Ale jeśli w pewnym momencie stracę pracę, co jest nieuniknione, mogę przynajmniej powiedzieć, że trzymam się tego, kim chcę być, najpierw jako osoba, potem jako lider, a potem jako menedżer.
„Dostanie się do Premier League, a potem zmiana byłaby nielogiczna. Nie mogę stać z boku i oglądać coś, z czym nie czuję związku ani czego nie kocham. Nie widzę w tym sensu”.
Wymaga to od zawodników Southampton odwagi, aby przejmować piłkę w trudnych sytuacjach, kontynuować podania, gdy presja jest największa i nie pozwalać, aby słabe wyniki lub przeciwności losu zmieniły to nastawienie.