W turnieju, w którym dominowały niskie wyniki na nawierzchniach przyjaznych melonikom, wzrok Nowej Zelandii od początku rzucał się w oczy.
Kiedy otwierająca drużyna Georgia Plimmer zeskoczyła z boiska do drugiej piłki Marizanne Kapp – mimo że nie trafiła – przekaz był jasny. Nie zamierzali umrzeć ze zdziwienia.
Plimmer ostatecznie stracił dziewięć punktów, a Bates dodał 32, po czym Kerr i Devine otrzymali zadanie odbudowy po niewielkim spadku do 53-2.
Kiedy jednak Devine trafił do De Klerka za sześć punktów w jedenastym meczu, istniało niebezpieczeństwo, że Nowa Zelandia zmarnuje swój pozytywny start, w którym grała z taką swobodą i regularnie odnajdywała granicę, nie wykazując żadnych oznak nerwów związanych z ważnymi okazjami.
Kerr utrzymywała niezmienny poziom, stale zmieniając uderzenia w run-a-ball, podczas gdy Halliday grał wokół niej bardziej ekspansywnie, nieustannie przepychając dwójki, nawet gdy granice nie były płynne. To wywarło presję na meloników z Republiki Południowej Afryki, którzy po raz pierwszy w turnieju walczyli o regularność.
Po odejściu Hallidaya Kerr została nagrodzona za cierpliwość, gdy w przedostatnim przedostatnim meczu pokonała Nonkululeko Mlabę, zanim w strasznym finale Ayabonga Khaka straciła 16 goli – w tym tylko sześć w meczu od Greena – co zapewniło Nowej Zelandii pewne zwycięstwo fotel kierowcy.
Presja na tablicy wyników dopełniła reszty, gdy Republika Południowej Afryki osłabła, nie mogąc wykorzystać uderzenia Wolvaardta, a Kerr poprawiła swój wynik w turnieju do 15, co stanowiło nowy rekord w Pucharze Świata Kobiet T20, pokonując poprzedni rekord Angielki Anyi Shrubsole i Australijki Megan Schutt wynoszący 13.
Radość Nowej Zelandii została w bolesny sposób zestawiona z rozpaczą Republiki Południowej Afryki, która po raz kolejny nie dotarła do ostatniej przeszkody, podczas gdy kraj wyczekiwał na tytuł mistrza świata w krykieta – mężczyzn lub kobiet – trwa.