Strona główna zdrowie Trenowałem do wyścigu mamy z okazji Dnia Sportu, kiedy myślałem, że naciągnąłem...

Trenowałem do wyścigu mamy z okazji Dnia Sportu, kiedy myślałem, że naciągnąłem mięsień – ale prawda sprawiła, że ​​mój świat się zawalił

25
0


Stałem w garażu, przerzuciłem sztangę przez głowę i wyobraziłem sobie mojego sześcioletniego syna, wiwatującą twarz Logana.

Następnie przyszły spalające uda przysiady, martwy ciąg i podstawowy program ćwiczeń, po czym zakończyłem rygorystyczny trening spoconymi sprintami pod górę przed moim domem w Truro w Kornwalii. Szkoliłem się przed ważnym wydarzeniem; słynny wyścig mam z okazji szkolnego dnia sportu! Dopóki naciągnięty mięsień nie wprowadził całkowitego zamieszania w nasze zwykłe życie rodzinne.

Zanim urodziłam Logana w czerwcu 2018 r., regularnie uczęszczałam na siłownię, w 2017 r. przebiegłam maraton londyński i zajęłam 16. miejsce w swojej grupie wiekowej w brytyjskim triathlonie sprinterskim. Sport jest w mojej rodzinie. Moja mama była sędzią netballu na poziomie krajowym, a mój tata, mając 67 lat, rywalizuje w swojej grupie wiekowej w drużynie GB w mistrzostwach w rowerach wodnych (triathlon bez biegu). Jako nastolatek byłem pływakiem, gimnastyczką, siatkarzem i piłkarzem.

Jasne, jako miłośniczka dobrego jedzenia i wycieczek do pubu, moja waga się wahała, ale przeważnie wahałam się pomiędzy sportowym rozmiarem 12-14, w dużej mierze kontrolowana przez mój entuzjazm do sportu i ćwiczeń.

Lianne z sześcioletnim synem Loganem i dwuletnią córką Izzie

Lianne z sześcioletnim synem Loganem i dwuletnią córką Izzie

Jednak po urodzeniu Logana i powrocie do pracy w połowie 2019 r. jako redaktorka magazynu dla kobiet nie mogłam zmieścić się w ćwiczeniach. W styczniu 2022 r. ja i mój mąż, Paul (34 l.), urodziło nam się kolejne dziecko, Izzy, dokładnie w tym samym czasie. świat wrócił do normalności po Covid, a posiadanie dwójki dzieci po obu stronach pandemii nie było dobre dla mojego zdrowia i kondycji.

Do pierwszego szkolnego dnia sportowego Logana w czerwcu 2023 r. dźwigałem trzy kamienie dodatkowej wagi, zwane moim kamieniem Logana, kamieniem blokady i kamieniem Izzy. Szedłem jednak codziennie – milę pod stromą górkę, z powrotem do szkoły i przedszkola, pchając wózek. Wcisnąłem też dziwny trening siłowy i byłem pewien, że utrzymałem sprawność na podstawowym poziomie. Kiedy więc nadszedł czas, aby rodzice wzięli udział w wyścigu, byłam przekonana, że ​​poradzę sobie wśród eklektycznej mieszanki mam z klas zerowych ustawiających się w kolejce na boisku szkolnym.

Chłopie, myliłem się. Jeden strzał tak szybko, że Usain Przemknął przez boisko, zanim zauważyłem, że kazali, a tuż za nimi podążyli inni, którzy nie dawali żadnych sygnałów, że mogą być szkolonymi sprinterami olimpijskimi, a mimo to przemknęli obok mnie jak grupa Diny Asher-Smiths .

Kiedy przekroczyłem linię mety, warga Logana zadrżała, a po jego zarumienionych policzkach spłynęły łzy.

„Przybyłaś ostatnia, mamusiu” – jęknął, przerażony moim brakiem umiejętności wyścigowych.

Podniosłam sztangę i zakręciło mi się w prawej piersi. Nacisnąłem to miejsce palcami, jak to często robiłem podczas sprawdzania piersi, i znalazłem gruby kawałek tkanki

Podniosłam sztangę i zakręciło mi się w prawej piersi. Nacisnąłem to miejsce palcami, jak to często robiłem podczas sprawdzania piersi, i znalazłem gruby kawałek tkanki

Oczywiście uśmiechnęłam się, powiedziałam Loganowi, że liczy się udział, i poczęstowałam go lodami. Ale w środku złożyłem sobie cichą obietnicę. Nigdy więcej nie będę przyczyną tego wyrazu zniszczeń na jego małej twarzy cherubina. W przyszłorocznym wyścigu mam w pierwszej kolejności złamałbym taśmę, do cholery!

Po kilku kolejnych pozbawionych blasku próbach ćwiczeń, w lutym skończyły się moje 40. urodziny i miałam dość niepasującej sylwetki mamy, którą nosiłam jak niewygodny gruby garnitur. Ponieważ moje dzieci były już trochę starsze, teraz mają sześć i dwa lata, poświęciłem więcej czasu dla siebie, regularnie chodząc na siłownię, ćwicząc Les Mills Body Pump lub GRIT i ćwicząc na domowej bieżni. Trening siłowy mnie wzmocnił, odzyskałem siły do ​​biegania na świeżym powietrzu, a gdy ogłoszono dzień sportu, zakreśliłem datę w kalendarzu na czerwono. Ja też trzymałam się diety Keto i byłam na dobrej drodze do utraty wagi.

Wygooglowałem formę sprinterską, obejrzałem filmy na YouTube dotyczące stylu. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że za sprintem kryje się tyle nauki, ale poczułem się szybszy. Dużo szybciej. Prawdę mówiąc, nigdy nie czułam się tak silna. Napisałam do znajomej: „Te szybkie mamy nie będą wiedziały, co je trafiło”. Tylko że na kilka dni przed treningiem podniosłem sztangę do góry i poczułem swędzenie w prawej piersi. Nacisnąłem to miejsce palcami, jak to często robiłem podczas sprawdzania piersi, i znalazłem gruby kawałek tkanki. Zauważyłem to kilka miesięcy wcześniej – twardy, podłużny guz tuż pod skórą. Odrzuciłam to, zrzucając winę na hormony i obrzęk przedmiesiączkowy, tyle że teraz było to trudniejsze, jak chrząstka.

„Prawdopodobnie naciągnąłem mięsień” – powiedziałem Paulowi. W końcu podnosiłem większe ciężary. Mimo to zadzwoniłam do mojego lekarza pierwszego kontaktu, który na wszelki wypadek skierował mnie do kliniki leczenia piersi na badania USG. Do mojego spotkania pozostały dwa tygodnie i w związku z tą groźbą w zeszłym miesiącu przybyłem na dzień sportu klasy 1. z zerowym entuzjazmem. Logan w swoim sprincie przekroczył linię mety na pierwszym miejscu, ale kiedy z niecierpliwością wyczekiwany wyścig mamy, do którego tak ciężko trenowałem, został odwołany, odetchnąłem z ulgą.

Tydzień później zostawiłem Paula opiekującego się dziećmi, nalegając, aby sam jechał do kliniki. To z pewnością nic nie było. Zgrubienie było wynikiem naciągnięcia mięśnia klatki piersiowej, nasilonego przez mój miesięczny cykl. Konsultantka, która mnie badała, stwierdziła, że ​​mam wrażenie spuchniętej tkanki gruczołowej (przewodów mlecznych), co jest całkiem normalne, więc poszłam na mammografię, wyobrażając sobie, że za godzinę skończę, a potem wypiję kawę przed zrobieniem zakupów na letnie wakacje . Ale radiolog wezwał mnie ponownie na więcej mammografii, a kiedy ukradkiem zapytała, czy mam kogoś przy sobie – czy mógłbym udzielić wsparcia – moje serce przyspieszyło.

Nastąpiło potworne dwutygodniowe oczekiwanie. Moje myśli pobiegły do ​​najgorszego scenariusza, łzy napływały często i agresywnie

Nastąpiło potworne dwutygodniowe oczekiwanie. Moje myśli pobiegły do ​​najgorszego scenariusza, łzy napływały często i agresywnie

Następnie wykonano USG, podczas którego inny radiolog stwierdził guzek. Zrobiło mi się zimno, żołądek skręcał się wraz z bijącym sercem. Do tej pory nikt nie powiedział „guda”. Spojrzałem na skany wiszące na ścianie i widziałem je, jaskrawe i białe.

Zaraz po USG wykonano biopsję gruboigłową. Miejscowe znieczulenie nie zadziałało i ból przeszywał moją pierś, jakbym została postrzelona. Kiedy zgiąłem się w agonii, nastąpił atak paniki, a w uszach zadzwoniło mi, gdy zażądałem informacji, co to jest. Radiolog stwierdziła, że ​​jest „poważnie zaniepokojona” guzem, więc zadzwoniłam do mamy, która przyjechała w samą porę, aby konsultant powiedział mi, że to najprawdopodobniej rak.

Nastąpiło potworne dwutygodniowe oczekiwanie. Moje myśli pobiegły do ​​najgorszego scenariusza, łzy napływały często i agresywnie. Przeglądałem tysiące zdjęć i filmów w telefonie, aby utworzyć foldery dla moich dzieci i napisać do nich listy pożegnalne. „Chcę dać Ci świat” – napisałam. – Ale jeśli mi się nie uda, musisz tam wyjść i wziąć to dla siebie.

Nieważne, jak uleczalny jest teraz rak piersi, twoje myśli błądzą w mrocznych miejscach i kiedy nadeszła moja wizyta w sprawie wyników, wszedłem do tego pokoju pewien, że zostanę skazany na śmierć. Mama i Paul siedzieli obok mnie, gdy konsultant potwierdził, że mam raka – inwazyjnego raka przewodowego. Słyszałem jego słowa urywkami. Wczesne stadia, guz pierwszego stopnia – najmniej agresywny. Metaforą, której użył, był buldog francuski, a nie rottweiler. Uleczalne. Nie ma powodu, żeby to skracało moje życie. Nasza trójka odetchnęła. Poczułam, że znowu mogę oddychać.

W nadchodzących tygodniach czeka mnie operacja usunięcia guza nowotworowego o średnicy 29 mm i otaczających go mikrozwapnień (komórki przedrakowe lub wczesne) oraz rekonstrukcja piersi przy użyciu tkanki spod pachy. Potem przyjdzie radioterapia i badania wykażą, czy potrzebuję chemioterapii. Jest szansa, że ​​operacja ujawni więcej złośliwej tkanki lub że rak rozprzestrzenił się na węzły chłonne, ale na razie wszystko wygląda optymistycznie.

Łzy wciąż napływają, panika trzepocze mi w piersi i zastanawiam się, czy znalazłbym guz, gdybym nie trenował przed wyścigiem tej przeklętej mamy?

Chociaż Izzy nie zrozumie, na kilka dni przed operacją powiemy Loganowi, że mama potrzebuje lekarzy, żeby ją wyleczyli. Widział, jak dziadkowie wracają do zdrowia po operacjach, co, mam nadzieję, go uspokaja.

Wyścig mamy z okazji Dnia Sportu był czymś głupim, na czym mogła się skupić kobieta w średnim wieku, zatracona w gąszczu macierzyństwa i pracy na pełen etat. Sposób na wyjście z nadwagi, przemęczenia i wyczerpania z trybu mamy, dzięki któremu mogłam wskoczyć w czwartą dekadę życia w doskonałej formie. Ale może w końcu uratowało mi to życie. I chociaż wiem, że czeka mnie ciężka podróż, mam nadzieję, że będzie to maraton, a nie sprint.



Link źródłowy